Cudowne dziecko kaleki i niemal zagłodzonej na śmierć kobiety
Rodzice Putina przetrwali oblężenie Leningradu. Ojciec Putina, wcielony do armii w pierwszych dniach wojny radziecko-niemieckiej, został poważnie ranny w jednej z potyczek, jakie miały miejsce w okolicach Leningradu. Kalectwo dokuczało mu do końca życia; nigdy nie uwolnił się od bólu w trwale oszpeconych nogach. Władimir Putin ojciec został zwolniony z armii i mógł wrócić wraz z żoną do domu. Ich jedyny wówczas syn (musiał mieć wtedy co najwyżej osiem, dziesięć lat) znajdował się w jednym z kilku działających wówczas w mieście domów opieki dla dzieci. Głodujący rodzice wierzyli, że tego rodzaju instytucja będzie w stanie zapewnić dziecku lepsze warunki. Chłopiec nie przeżył oblężenia. Maria również otarła się o śmierć; pod koniec blokady nie mogła już nawet samodzielnie chodzić.
Dla rodziców przyszłego prezydenta - kaleki i niemal zagłodzonej na śmierć kobiety, która straciła wszystkie dzieci (drugi syn pary zmarł w niemowlęctwie kilka lat przed wybuchem wojny), narodziny Władimira Putina syna były cudem. O tym, jak bardzo było to nieprawdopodobne, najlepiej świadczy fakt, że do tej pory co jakiś czas powraca sprawa rzekomej adopcji. W przeddzień wybrania Putina na prezydenta Rosja usłyszała wyznania pewnej Gruzinki, która twierdziła, że kandydat jest jej biologicznym synem. oddanym do adopcji, gdy miał dziewięć lat. Napisano na ten temat kilka artykułów, pojawiła się jedna czy dwie książki dowodzące słuszności tej tezy i nawet dziennikarka Natalia Geworkian była skłonna się do niej przychylić; uderzało ją przede wszystkim silne uczucie, jakim darzyli syna rodzice, oraz to, że żadnemu z biografów nie udało się nigdy dotrzeć do nikogo, kto pamiętałby chłopca z czasów wczesnodziecięcych. Teorii tej nie da się ani potwierdzić, ani obalić, jednak nie jest to wcale konieczne.
Niezaprzeczalny pozostaje fakt, że młody Władimir, nieważne czy adoptowany, czy urodzony w rodzinie Putinów, był w tamtym okresie prawdziwie cudownym dzieckiem.