"W nocy słychać śpiewy i piski, ktoś pije alkohol pod salką, a duszpasterz Rydzyk przymyka na to oko"
"W 1980 r. prowincjał przenosi ojca Rydzyka do Szczecinka. Tam ojciec Rydzyk jest katechetą, prezesuje Klubowi Inteligencji Katolickiej. W lutym 1981 r. włącza się w akcję wieszania krzyży w szkołach. Młodzież odbiera od niego krzyże i wiesza w szkołach. W tej sprawie jedzie nawet z młodzieżą do prymasa Wyszyńskiego. Prymas jest umierający, ale według ojca stanowczo mówi: 'Brońcie krzyża! Nie oddajcie go!'.
Innego zdania są przełożeni. Jeszcze w 1981 r. odwołują Rydzyka do Braniewa. Prawdopodobnie za wieszanie krzyży i wystawienie zakonu na inwigilację SB. Oficjalnie z powodu problemów z gardłem, bo katecheta dużo śpiewa i dużo mówi. W Braniewie jest krótko. Przenoszą go do Krakowa, do parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
- Wiekowe parafianki przychodziły na skargi do proboszcza. Nie mogły patrzeć, jak w przyklasztornej salce panoszą się dziewczyny, w oknach wisi damska garderoba, w nocy słychać śpiewy i piski, ktoś pije alkohol pod salką, a duszpasterz Rydzyk przymyka na to oko. Proszę pana, jemu się wydawało, że przymykając oko, przyciągnie młodzież.
Potem się okazało, że część grupy ekumenicznej, której przewodniczył, odłączyła się od Kościoła katolickiego i przeszła do zielonoświątkowców. Pretensje miał o to do redemptorystów sam kardynał Franciszek Macharski. Sporo problemów organizacyjnych było przy pielgrzymkach, bo jeździł z pielgrzymami do Włoch. Za nic miał zdanie przełożonych, nudził, wiercił, aż stanęło na jego, dlatego jeździł. Pieniądze sam sobie organizował, klasztor mu ich nie dawał. Skąd miał? Nie mam pojęcia.
Wiosną 1986 r. przełożeni zdecydowali, że jesienią Rydzyk wróci do Torunia. W lipcu jeszcze pojechał z pielgrzymami do Włoch. Pielgrzymi wrócili, a Rydzyk został za granicą. Pewnego dnia ktoś zadzwonił do drzwi plebanii. Otwieram i widzę upiora. Tak, upiora. Słyszę: 'Szczęść Boże, ojciec Rydzyk jestem'" - wspomina drugie spotkanie z Rydzykiem w Monachium ksiądz Jerzy Galiński.