Tajemnicza kochanka Łukaszenki
Łukaszenka w przemówieniach często odwołuje się do rodziny jako największej wartości. Wiadomo, że ceni tradycyjną rodzinę. Z homoseksualizmu kpi, nazywając go zboczeniem, choć uważa, że - jak wyraził się podczas spotkania z Radosławem Sikorskim i Guidem Westerwellem - na baraszkujące ze sobą dziewczyny fajnie byłoby popatrzeć.
Łukaszenka po prostu lubi dziewczyny i kobiety. Kiedy przestało mu się układać z Abelską, matką Koli, odebrał jej dziecko i wydał ją za mąż za swojego ochroniarza. Po czym oddał się kolejnej miłosnej fascynacji. Pokochał głos i ciało Iryny Darafiejewej. Piosenkarka tak go zauroczyła, że nadał jej tytuł "Twarzy Białorusi". Wizerunek dziewczyny pojawił się na billboardach w Mińsku i na młodzieżowych podkoszulkach.
Darafiejewa towarzyszy Łukaszence podczas służbowych podróży do rosyjskiego kurortu Soczi i mieszka z nim w rezydencji w Witebsku w czasie "Słowiańskiego Bazaru". Niczym Marilyn Monroe dla Kennedy'ego Darafiejewa zaśpiewała dla Łukaszenki urodzinową piosenkę. Utwór nosił tytuł "Mój niezrównany anioł, nieziemski i nierealny" - dowiadujemy się z książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji".