Ten romans trwał dekadę
Jak piszą autorzy książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" przez długi czas Kola był wielką tajemnicą Łukaszenki. Najpierw cały kraj huczał, że prezydent ma romans. Kobietą, w której Aleksander Grigoriewicz się zadurzył, była Irina Abelska. Jako trzydziestolatka w 1994 r., pierwszym roku urzędowania Łukaszenki, dosłużyła się posady lekarki prezydenta. Ze zdjęć z tamtego okresu spogląda przyjemna twarz brunetki. Towarzyszyła Łukaszence wszędzie - na imprezach państwowych i podczas międzynarodowych wizyt. Na początku swojej prezydentury Łukaszenka wybrał się z wizytą do Francji, protokół dyplomatyczny przewidywał zakwaterowanie prezydenta i ówczesnego ministra spraw zagranicznych Białorusi w apartamentach. Łukaszenka nie wahał się zaryzykować wywołania skandalu, żeby tylko spać w apartamencie drzwi w drzwi z Abelską. Kazał wykwaterować przedstawiciela białoruskiej dyplomacji, a jego miejsce oddać lekarce.
Romans trwał dekadę, Abelską nazywano najbardziej wpływową kobietą na Białorusi, jej rodzina opływała w przywileje. Wystarczy wspomnieć, że jej matka została mianowana ministrem zdrowia (naród nazwał ją "teściową"). Potem pomiędzy kochankami zaczęło zgrzytać. W opozycyjnej prasie pojawiły się informacje, że oprócz Abelskiej Łukaszenka ma inne kobiety, że w towarzystwie potrafi chamsko odezwać się do Iriny.
W 2004 r. Abelska urodziła syna Nikołaja. Kiedy rodziła, w szpitalu pojawiły się służby specjalne. Wszystko miało się odbyć w największej tajemnicy. Prezydent i jego najbliżsi doradcy myśleli, jak poradzić sobie z "problemem", którym stał się nowo narodzony Kola, tym bardziej że romans Łukaszenki i Abelskiej musiał być burzliwy, sądząc choćby po późniejszych ruchach Łukaszenki. Aleksander Grigoriewicz pozbawił Abelską jej funkcji, gdy urodziła syna, lecz przywrócił ją na stanowisko w 2009 r.