Syn jak maskotka
Z Galiną Rodionowną Łukaszenka ma dwóch synów: Wiktara i Dymitra. To już dorośli mężczyźni, Wiktar urodził się w 1975 r., a jego brat pięć lat później, dawno założyli własne rodziny. Wiktar i Dymitr - podobnie jak ich ojciec - to wysocy, postawni mężczyźni. Z rodzinnej wsi przyjechali do Mińska, robią karierę i interesy, korzystając z pozycji ojca. Istnienie trzeciego syna - Koli przez cztery lata ukrywano przed światem. Łukaszenka przemilczał ten fakt nawet wypełniając deklaracje podatkowe. W 2008 r. Kola zaczął się pojawiać u boku ojca. Uśmiechniętego blondynka przebierano w wojskowy mundur i wyprostowany jak struna, w krawacie, odbierał parady wojskowe. Wręczano mu do ręki pistolet, uczono strzelać.
Kola uczestniczył w najważniejszych uroczystościach państwowych. Asystował ojcu, kiedy ten spotykał się z ówczesnym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Miedwiediew podarował zresztą Koli złoty pistolet.
Kola mieszka w rezydencji z ojcem. Prezydent odizolował syna od matki. Łukaszenka mówi o nim: "To mój ogon", ponieważ Kola jest podobno tak przywiązany do ojca, że ten nie może go ani na chwilę spuścić z oka. Musi go osobiście karmić, usypiać, zabierać w podróże zagraniczne. W rzeczywistości świat dziecięcy musi być Koli obcy, jest najpilniej strzeżonym dzieckiem na Białorusi. Do szkoły z innymi dziećmi chodził tylko pół roku, Łukaszenka zdecydował, że jego syn będzie pobierać indywidualne lekcje w domu.
Prawdopodobnie Kola nie ma w ogóle kontaktu z innymi dziećmi. Zamiast uczestniczyć w dziecięcych zabawach i rozrywkach, spotyka się z państwowymi notablami i maszeruje podczas propagandowych demonstracji. Jest jak maskotka prezydenta. I potwierdzenie jego seksualnej siły - Łukaszenka miał pięćdziesiątkę na karku, kiedy począł Kolę - piszą Brzeziecki i Nocuń.