Pierwsza Dama w areszcie domowym
Jak ujawniają autorzy książki "Łukaszenka. Niedoszły car Rosji" żona Łukaszenki na początku prezydentury Aleksandra Grigoriewicza pozwalała się fotografować przy takich swoich ulubionych zajęciach jak dojenie krów czy przejażdżka wozem zaprzężonym w konia. Prasa z niej kpiła, zdjęcia podpisywano: "Pierwsza dama Białorusi". Po tych publikacjach Galinę Rodionownę "zakneblowano", ma zakaz kontaktu z dziennikarzami.
Co prawda pani prezydentowa pracuje - otrzymała posadę w instytucji zajmującej się kontrolą zdrowia społeczeństwa - jednak jej kontakt ze światem regulują służby specjalne i ochrona. A każda próba usamodzielnienia się jest udaremniana. Z dziećmi, wnukami i mężem Galina Rodionowna widuje się w święta. Wtedy pozwala się jej opuścić na kilka dni Ryżkowicze i przyjechać do Mińska.
W wywiadzie dla "Komsomolskoj Prawdy" z 2005 r., pod dyktando propagandy, w taki oto sposób wspomina początki znajomości z Łukaszenką: "Sasza był taki przystojny, często organizował wieczorki w Szkłowie, tyle kobiet się w nim kochało. I dlatego też wciąż mi się przez Saszkę dostawało. Dziewczyny mówiły: "No, przyjechała i zabrała najlepszego chłopaka". W domu mieliśmy porządną bibliotekę, mieszkaliśmy skromnie, ale na książki nie żałowało się pieniędzy. Sasza dużo czytał, ja także".