"Prawdą jest, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty"
Autor opisuje ustalenia historyków, takich jak Andrzej Friszke, którzy szczegółowo zajmują się życiorysem Wałęsy i uważają, że najpóźniej w styczniu 1971 r. w siedzibie SB w Gdańsku założone zostały akta pod kryptonimem "Bolek", które od tego czasu stały się powodem wielu podejrzeń o działalność agenturalną Wałęsy, a nawet wysuwania bezpośrednich oskarżeń. Wałęsa często opowiadał o swoich przesłuchaniach i rozmowach z funkcjonariuszami SB, przyznał się też do złożenia kilku podpisów. Nie dowodziło to jednak zgody Wałęsy na współpracę. Sam opisywał to następująco: "Prawdą jest, że rozmowy były. (...) I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis! I wtedy podpisałem. Jedenaście lat później, w stanie wojennym w latach 1981 i 1982, była to praktyka powszechnie proponowana prawie wszystkim internowanym. Ale wiedziałem już, jak to jest. Taki papier podpisany przez wychodzącego na wolność nazywano 'lojalką'. I w ten sposób podpisałem 'lojalkę'. Jeśli więc to ma być
dowód mojej agenturalności, to bardzo proszę, niech będzie" (Lech Wałęsa, "Moja III RP").
Vetter pisze też o ostrej debacie na ten temat, jaka rozgorzała po opublikowaniu książki dwóch młodych historyków: Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa". "Ponieśli klęskę, ponieważ ich książka przypominała raczej prokuratorski akt oskarżenia niż poważną pracę napisaną przez odpowiedzialnych naukowców" - ocenia. Dziennikarz stwierdza, że Cenckiewicz i Gontarczyk wydali na Wałęsę wyrok skazujący, zanim w ogóle przeanalizowali obciążające dowody. "Lista popełnionych przez nich błędów fachowych i metodologicznych jest długa. Nie podają na przykład prawie żadnych informacji, które z dokumentów SB zostały sfałszowane i w stosunku do których zachodzi podejrzenie fałszerstwa. Często posługują się kopiami a nie oryginałami. Cytują również dokumenty, nie ujawniając ich politycznego kontekstu - co jest jednym z podstawowych zadań historyka" - wymienia. Postępując w ten sposób z łatwością mogli więc, w jego opinii, sformułować "teorię wznoszącej się linii", według której strajk w Gdańsku w
sierpniu 1980 r. był z góry ukartowany, a Okrągły Stół wiosną 1989 r. okazał się zdradą, zręcznie zainscenizowaną przez Wałęsę, już od lat 70. rzekomego agenta SB.