"Wałęsa był duszą strajku"
Ostatnie wyznanie Henryki Krzywonos w rozmowie z "Wprost", że tak naprawdę strajkiem w Stoczni Gdańskiej kierował w 1980 r. Bogdan Borusewicz dla wielu było zaskoczeniem. W swojej książce Vetter twierdzi, że Wałęsa był lokomotywą tego strajku i jego duszą, ale nie zdawał sobie początkowo sprawy ze strategicznego znaczenia walki gdańskich stoczniowców, Borusewicz opowiadał, że zwątpił we własne siły i przestraszył się tak wielkiego zadania. "Jednak Wałęsa dzięki zdecydowanej postawie swoich towarzyszy walki szybko pojął własny błąd. Później to właśnie on wpadł na pomysł strajku solidarnościowego, w którym szczególnie istotna była stanowcza postawa gdańskich stoczniowców. Tym samym Wałęsa podjął się zadania, które Borusewicz i inni wyznaczyli mu jeszcze przed rozpoczęciem protestu. Stał się symbolem strajku i czołowym autorytetem robotników, dawał strajkującym siłę, determinację i nadzieję na zwycięstwo" - czytamy.
Borusewicz tak wspominał: "Zwłaszcza młodsi, gotowi do walki robotnicy, potrzebowali kogoś, kto miał już doświadczenie. (...) To musiał być robotnik, a nie intelektualista, jak ja, który nie pracował w stoczni. Rządzący wykorzystaliby to natychmiast do skompromitowania strajkujących. Nie mógł to być też inżynier, jak Andrzej Gwiazda". "Wałęsa potrafił wyczuć atmosferę i zwięźle ją podsumować, informował, pocieszał, dodawał odwagi, a niekiedy też prowokował. Potrafił przekonać robotników do swoich racji, ponieważ był jednym z nich; nie mówił do nich drewnianą mową-trawą funkcjonariuszy partyjnych" - pisze niemiecki dziennikarz.
Podczas trwającego prawie trzy tygodnie strajku w sierpniu 1980 r. Wałęsa w rekordowo krótkim czasie nauczył się wszystkiego, czego potrzebował przywódca robotniczy i związkowy: umiejętności organizacyjnych i zręcznego prowadzenia negocjacji, metod przekonywania strajkujących w całym kraju do swoich racji i wytrzymałości w obliczu taktycznych partnerów, polegającej na odwlekaniu rozmów i stosowaniu destrukcyjnych metod.