Poznał matkę w wieku czterech lat
Krzysztof Gospodarek wspomina, że pierwszy raz matka zabrała go do siebie, na nieogrzewane poddasze w Szczecinie, gdy miał dwa tygodnie. Rozchorował się, więc matka odwiozła go do dziadków, do Lewina. Poznał ją, gdy miał cztery lata. Podeszła do niego na podwórku, gdy bawił się z dziećmi. "Chodź Krzysiu, mam dla ciebie prezent. A że prezenty rzadko otrzymywałem, więc bardzo chętnie poszedłem. Weszliśmy do domu, ale że był zamknięty, musieliśmy zejść do piwnicy. A tam, w piwnicy, czekał na mnie właśnie ten prezent. Był to drewniany karabin. I wtedy dowiedziałem się od niej, że to jest moja mama" - relacjonował w wywiadzie dla "Vivy!".
Z biegiem lat jego kontakty z matką były coraz trudniejsze. Co jakiś czas Villas zabierała go do siebie. Jedną z takich wizy Krzysztof wspomina po latach w "Vivie!": "Zabrała mnie do Ameryki. Były wakacje. Tam przez kilka miesięcy byłem właściwie sam. Zwiedzałem samotnie Las Vegas, bo matka miała próby, bardzo dużo pracowała. W przerwach przyjeżdżała po mnie i jechaliśmy do sklepów. A potem ona na koncert, a ja zostawałem w domu albo szedłem na basen" - opowiadał Krzysztof.
Gdy miał 14 lat, matka wyprowadziła się do Magdalenki, zabierając z dotychczasowego mieszkania w Warszawie wszystkie meble oprócz... łóżka polowego. Krzysztof został sam w praktycznie pustym mieszkaniu. Matka wpadała co tydzień i zostawiała mu pieniądze na jedzenie. "On trochę pałętał się samopas. Jak były kolonie, to go tam wiele razy żywili - opowiada na łamach książki Barbara Wilkowska, nauczycielka. Opinia w okolicy była taka, że ten Krzyś to bardzo dobry chłopiec. Radził sobie".
"Chodził w starym wełnianym płaszczyku i dziurawych butach, z których górą wychodziły palce" - piszą autorzy. Małgorzata, żona Krzysztofa też zachowała wspomnienia z tamtych lat: "Mieszkaliśmy w sąsiedztwie. Wiedziałam, że ma bogatą matkę, bardzo sławną i bardzo kontrowersyjną. Krzysztof był otoczony jakąś dziwną aurą. Powinien być szczęśliwy, pewny siebie, beztroski, a okazało się, że był biedny, obdarty, zamknięty w sobie, a jednocześnie wewnętrznie silny, o mocnym kręgosłupie moralnym (...). Ja też byłam bardzo samotna, bo moi rodzice już nie żyli. Przylgnęliśmy więc do siebie, znajdując wspólny język".
Gdy Villas sprzedała mieszkanie na Solcu, zabrała Krzysztofa do Magdalenki. Ten okres swojego życia syn chciałby wymazać z pamięci. Narzekał na ciągłe awantury, po których matka wyrzucała go z domu i wódkę, która się lała w domu. Gdy miał dość uciekał do babci do Lewina.