Tajemnica osobistego pamiętnika Stalina
"Być może, nawet słyszał, co mu szeptałam. Nie odnosiłam jednak wrażenia, że on chce coś mi powiedzieć. I wszyscy ci 'współtowarzysze' jak jastrzębie stłoczyli się wokoło. Nie widziałam na ich twarzach ani współczucia, ani żalu. Mieli w myśli jedno: czy jest testament w sprawie następcy, kto usiądzie w jego fotelu? Najbardziej ze wszystkich uwijał się Beria. Ten krzyk: 'Chrustalow, samochód!' - nawet teraz słyszę" - opowiadała. Córka Stalina wyjawia, że ojciec prowadził osobisty pamiętnik, który zaginął. Zdradza, że to Ławrentij Beria znalazł kluczyki do prywatnego sejfu ojca i wyciągnął z niego wszystko.
"Mówiono mi, że tam był tajny zeszyt w czarnej ceratowej okładce - coś w rodzaju osobistego pamiętnika. Ojciec zapisywał tam notatki, obserwacje, opinie o ludziach, którzy go otaczali i na pewno coś osobistego, potajemnego. Ci ludzie wiele by dali, żeby do tego zeszytu zajrzeć. Po niego właśnie pomknął Beria. Ten pamiętnik jednak przepadł. Nikt nigdy go nie widział" - mówiła.
Twierdziła, że Beria nie pozwalał lekarzom wykonywać ich pracy. "Cały czas powtarzał: 'Odpowiadacie za życie towarzysza Stalina!'. Personelowi medycznemu drżały ręce. Nawiasem mówiąc, wielu medyków, którzy kręcili się przy posłaniu umierającego ojca, nigdy wcześniej nie widziałam. Nie miałam siły protestować. A zresztą co ja mogłam? Czy mnie ktokolwiek o coś pytał? Później mi jedna służąca opowiadała, że gdy ojca znaleźli leżącego na podłodze nieprzytomnego i położyli na kanapie, ochrona zadzwoniła do Berii. Razem z nim przybiegli inni. Ten łotr właśnie krzyczał: 'Wyjdźcie stąd wszyscy! Czy nie widzicie, że towarzysz Stalin śpi'. 16 godzin przeleżał bez pomocy medycznej. Lekarzy nie wzywano" - czytamy w "Córce Stalina".