Ich celem była kolaboracja z Niemcami
"(Jego) inteligencja i wyrazista osobowość zrobiły na mnie niezapomniane wrażenie - wspominała Luciana Frassati, żona dyplomaty Jana Gawrońskiego. - Potrafił dyskutować w niezwykle grzeczny, a zarazem zdecydowany sposób, okazując przy tym zarówno sprawność umysłu, jak i siłę charakteru. Był bardzo młody, jednak wiek nie wpływał negatywnie na jego wypowiedzi, przeciwnie, nadawał im jakiś wyjątkowy ton, pełen miłości do ojczyzny, której, jako głęboko wierzący katolik, gotów był poświęcić całe swoje życie".
30 sierpnia 1939 r. Piasecki wrócił do Warszawy, gdzie odebrał kartę mobilizacyjną. Jako podchorąży rezerwy dostał przydział do Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej dowodzonej przez pułkownika Stefana Roweckiego, późniejszego komendanta głównego Armii Krajowej. Piasecki zakończył swój szlak bojowy 20 września pod Tomaszowem Lubelskim. Jego jednostka została rozwiązana, a żołnierzom nakazano przedzieranie się w małych grupach w kierunku granicy węgierskiej lub rumuńskiej. Bolesław nie zamierzał jednak opuszczać kraju i zdecydował się na powrót do Warszawy.
Do stolicy Piasecki dotarł w pierwszych dniach października i natychmiast wszedł w działalność konspiracyjną. Uważał wprawdzie, że Anglia i Francja prędzej czy później pokonają Hitlera, ale w okupowanym kraju liczyły się fakty dokonane i bez względu na dalszy przebieg wojny należało zadbać o swoją polityczną przyszłość. W tym czasie jego współpracownicy powołali do życia Narodową Organizację Radykalną, której celem było utworzenie kolaboracyjnego rządu polskiego. Prowadzono zaawansowane rozmowy z przedstawicielami Wehrmachtu, a spotkania z Niemcami miały dość osobliwy charakter.
"(...) w obszernym mieszkaniu w czteropiętrowej kamienicy przy ulicy Mazowieckiej numer 7 dzieją się dziwne rzeczy - opisywał Piotr Zychowicz. - Jeszcze niedawno lokum to należało do wybitnego polskiego poety Juliana Tuwima. Właściciel uciekł jednak do Francji, a teraz na jego kanapach, fotelach i krzesłach siedzą młodzi Polacy i kilku niemieckich oficerów w pełnym umundurowaniu, ze swastykami na czapkach i z pistoletami przy pasach. To nietypowe towarzystwo zawzięcie dyskutuje w oparach tytoniowego dymu. Mowa jest o wspólnym europejskim interesie, o polsko-niemieckim braterstwie broni i o zagrożeniu, jakie rzekomo ma stanowić żydostwo. A także o Adolfie Hitlerze. Na zakończenie spotkania wszyscy obecni wstają i śpiewają polskie pieśni patriotyczne, na czele z Mazurkiem Dąbrowskiego. Słysząc polski hymn, Niemcy wyprężają się jak struny i salutują".