To Ziobro go wypromował
Gdy w 2005 r. PiS wygrał wybory, Duda był mało znanym pracownikiem naukowym na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Znalazł go tam Arkadiusz Mularczyk, prawa ręka Zbigniewa Ziobry. To on dostał od PiS zadanie napisania ustawy lustracyjnej i szukał prawników do pomocy. Tak trafił na Dudę, który specjalizuje się w prawie administracyjnym.
"Duda pracował nad ustawą najpierw w zespole Mularczyka, później jako ekspert PiS w parlamentarnych komisjach. W środowisku akademickim UJ, przeciwnym lustracji w wykonaniu PiS, zaczął być uważany za czarną owcę. Ale wtedy nowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro szukał zastępców i Mularczyk podsunął mu kolegę z Krakowa" - relacjonował "Newsweek". I tak w 2006 r. Duda został wiceministrem sprawiedliwości.
Obaj politycy zaprzyjaźnili się, spotykali się po pracy i odwiedzali w domach. Po upadku rządu PiS Ziobro dostał od prezydenta Lecha Kaczyńskiego propozycję wytypowania jednej osoby do pracy w pałacu. Ten bez wahania wskazał Dudę. Potem w 2010 r. ponownie Ziobro wstawił się za Dudą, gdy PiS wystawił go jako swego kandydata na prezydenta Krakowa w wyborach samorządowych. Ich przyjaźń zakończyła się, gdy Jarosław Kaczyński wyrzucił z partii polityków skupionych wokół Ziobry. Duda nie wstawił się za swoim przyjacielem. Wybrał Jarosława Kaczyńskiego. Mimo rozłamu Zbigniew Ziobro udzielił jednak Andrzejowi Dudzie poparcia.