Czytał Goebbelsa, chciał panować nad masami
Krasowski opisuje jak szybko Lepper się uczył i odkrył moc słów. "Zawsze lubił przemawiać, miał do tego talent, który z uporem szlifował. Godzinami ćwiczył przed lustrem, kupił sobie kilka podręczników, przeczytał biografię Goebbelsa, wertował Le Bona 'Psychologię tłumu'. Wiedzy szukał chaotycznie, ale cel miał wytyczony wyraźnie - chciał panować nad masami. Obserwował ich reakcje, patrzył, co budzi emocje, starannie przygotowywał argumenty. Dostrzegł, że największe wrażenie robią wyzwiska, bo dają efekt świeżości, odwagi, niezłomności, a także pozwalają się przebić do mediów" - czytamy.
Przez kolejne lata Lepper konsekwentnie i metodycznie obrażał wszystkich polityków. Olszewskiego nazywał "degeneratem", Kuronia "głąbem", Lewandowskiego "gnojkiem i gówniarzem", Wałęsę "kombinatorem", Balcerowicza "kanalią", Tomaszewskiego "bandytą", Kwaśniewskiego "nierobem". Sądy czasem skazywały go za obrazę, raz na 12 miesięcy, raz na 16, ale zawsze były to wyroki w zawieszeniu. Nikt nie chciał zamykać Leppera w więzieniu, aby nie robić z niego męczennika, on tymczasem miał na to wyraźną ochotę. Pod koniec lat 90. sądy prowadziły ponad sto spraw przeciwko niemu, zaś kolegia kilkaset. Na większość rozpraw Lepper się nie stawiał, z rozmysłem prowokując wymiar sprawiedliwości, aby wyciągnął po niego swe ręce.
W końcu jego marzenie się spełniło, łódzki sąd wysłał za nim list gończy. Lepper zrobił z tego wielki happening, założył czerwoną koszulkę z białym orłem, dał się aresztować w miejscu publicznym, na oczach tłumu i mediów. Zażądał od policji, aby założyła mu kajdanki, żeby z nimi pozować do kamer. Po kilku godzinach przesłuchania został wypuszczony. Wymiar sprawiedliwości chciał skończyć z bezkarnością Leppera, w efekcie wyświadczył mu wielką przysługę. Na długie lata powstrzymało to sądy od bardziej stanowczych zachowań.