Tajemnica oświadczenia Iwony Arent. Sejm odsłania karty ws. "zawieszenia" posłanki PiS
Posłanka PiS Iwona Arent "zawiesiła" swoją działalność polityczną wyłącznie teoretycznie. Prawdę na ten temat ujawnia Centrum Informacyjne Sejmu.
6 lipca. Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Iwona Arent informuje w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych o "zawieszeniu aktywności politycznej". Jak pisze, "poświęcenie trudnym sprawom rodzinnym uniemożliwia mi prowadzenie działań społecznych i wymaga ode mnie skupienia się wyłącznie na roli matki". Dalej przyznaje się do błędu w sprawie oceny działań swojego syna, a także przeprasza.
Na tym Arent kończy swoje medialne aktywności. Dziennikarzy unika, na pytania nie odpowiada.
Wszystko w związku ze sprawą syna parlamentarzystki PiS, który miał współuczestniczyć w pobiciu swojej byłej partnerki. Nagrania zajścia z udziałem mężczyzny ujawniły tabloidy, historia stała się głośna na całą Polskę.
Szkopuł w tym, że początkowo Iwona Arent - najprawdopodobniej nie znając wszystkich szczegółów i zawierzając synowi - broniła swojego dziecka, bagatelizując zajście. Dlatego kilkadziesiąt godzin później musiała się z tego wycofywać, decydując się "zawiesić aktywność polityczną".
Posłanka PiS nie sprecyzowała jednak słowa "zawieszenie". Wszyscy zastanawiali się, czy chodzi o rezygnację z mandatu posła, z działalności w PiS czy ze startu w wyborach? A może wszystko naraz?
Pytania w tej sprawie zadaliśmy i w Sejmie, i w PiS. Podkreślmy: sama zainteresowana z mediami nie rozmawia. Jak pokazała niedawno "Gazeta Wyborcza", posłanka Arent unika np. pytań o to, czy jej syn pracuje lub pracował w Agencji Mienia Wojskowego w oddziale olsztyńskim.
Okazuje się, że - jak ustaliliśmy - chodzi wyłącznie o wygaszenie aktywności medialnej. I tym samym unikanie mediów. Arent ani nie zamierza rezygnować z pracy jako członkini PiS, ani też nie zamierza brać urlopu w Sejmie, ani tym bardziej rezygnować z mandatu posła.
"W świetle danych dostępnych w Systemie Informacyjnym Sejmu (strona internetowa Sejmu wraz z podstronami) poseł Iwona Arent wykonuje normalnie obowiązki poselskie, np. bierze udział w trwającym obecnie posiedzeniu Sejmu i uczestniczy w głosowaniach" - poinformowało Wirtualną Polskę Centrum Informacyjne Sejmu.
Koniec kariery? "Turyści z Warszawy" czyhają na jej miejsce
Jak pisaliśmy niedawno w WP, niektórzy z polityków PiS spodziewają się, że po skandalu z pobiciem młodej kobiety posłanka Iwona Arent - choć nie jest to przesądzone - nie będzie kandydować w wyborach parlamentarnych. A w jej okręgu w Olsztynie robi się tłoczno: o miejsce mają się tam ubiegać także politycy z Warszawy: wiceministrowie Olga Semeniuk-Patkowska i Błażej Poboży oraz minister w KPRM Norbert Maliszewski.
Gdy sprawę pobicia ujawnił "Super Express", posłanka PiS z Olsztyna stanęła w obronie syna. - On nie przyznaje się do pobicia. Twierdzi, że dokonała go ta druga osoba. Ta dziewczyna go okradła, więc spotkał się z nią i zażądał zwrotu pieniędzy. Poniosły go nerwy i szarpnął ją za włosy i opluł, ale nie uderzył - przekonywała.
Ujawnione później nagrania - drastyczne i przesiąknięte przemocą - wskazywały na inny przebieg zdarzeń. Iwona Arent wydała po tym oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje wcześniejsze słowa.
Do ataku na kobietę doszło w mieszkaniu przy ul. Niepodległości w Olsztynie. Policja zatrzymała dwie sposoby: syna posłanki PiS oraz jego towarzyszkę Magdalenę T. W lokalu znajdowała się także pokrzywdzona Paulina C. Synowi posłanki PiS i jego znajomej postawiono już zarzuty brutalnego pobicia kobiety.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek, pytany przez nas o sprawę, nie potrafił doprecyzować, co oznacza zawieszenie działalności politycznej w przypadku posłanki Arent. - Nie chcę wnikać, bo nagranie jest wstrząsające i absolutnie do takich sytuacji nie powinno dojść - oświadczył w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Publicznie o sprawie zdecydował się wypowiedzieć prezes Jarosław Kaczyński. "Nie chcę teraz rozstrzygać, czy pani Iwona Arent będzie na listach czy nie, choć wypowiedź pani Arent była nieszczęśliwa. My nie przypisujemy pani Arent działań jej syna. (...) Natomiast w pewnym momencie powiedziała ona coś, czego absolutnie nie powinna powiedzieć - stwierdził lider PiS w rozmowie z "SE".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl