Praca kobiet przynosiła dochód Kościołowi
Po mszy kobiety rozpoczynały pracę. "Mogła to być praca w kuchni przy przygotowywaniu posiłków, w pralni bądź opieka nad dziećmi. Najbardziej pożądany był przydział do kuchni - ciężka wielogodzinna praca, ale przynajmniej udawało się od czasu do czasu ukradkiem coś zjeść, wzbogacając skąpą dietę. Dziewczęta, które pracowały z dziećmi, pozostawały pod stałym nadzorem zakonnic oraz zatrudnianego przez nie świeckiego personelu. Pracowały dzień i noc, myły i przewijały niemowlęta, pilnowały pór karmienia piersią przez matki. Siostry wymagały, aby matki karmiły piersią co najmniej rok, a czasami dłużej. Oszczędzały w ten sposób na jedzeniu dla dzieci.
Praca w pralni była uważana za najgorszy przydział. Filomena właśnie taki otrzymała. Codziennie po porannej mszy szła wraz z innymi wyznaczonymi praczkami do parnych, ciemnych pomieszczeń z bulgoczącymi na ogniu garami z wodą, w której spocone kobiety gotowały pościel, uniformy i habity. Godzinami stały nad kotłami, mieszając w nich drewnianymi tyczkami, raniły sobie dłonie, gdy tarły i wyciskały mokre prześcieradła, poszewki i sztuki odzieży.
Zakonnice wmawiały młodym kobietom, że ich praca symbolizuje moralne oczyszczenie. W istocie przynosiła po prostu spory dochód. Kościół dbał o zagubione dusze, lecz nie wzdragał się przy tym przed zarabianiem pieniędzy" - pisze Martin Sixsmith.
Na zdjęciu: Filomena jako młoda dziewczyna.