"Tagesspiegel" o konferencji w Warszawie: Trump dzieli Europę
USA i Polska organizują konferencję o Bliskim Wschodzie, a wymowa spotkania jest jasna: przeciwko Iranowi. A co robi Europa? Okazuje słabość - ocenia "Tagesspiegel", komentując rozpoczęcie rozmów w Warszawie.
"Władze w Warszawie wysoko ustawiły poprzeczkę. Celem konferencji są stabilizacja, bezpieczeństwo, wolność i pokój. A wszystko to na Bliskim Wschodzie! W regionie, który oddalony jest o wieczność od stabilizacji, bezpieczeństwa, wolności i pokoju” - stwierdza Christian Boehme w komentarzu "Jak Trump i Teheran dzielą Europę".
Publicysta zaznacza, że pomysł organizatorów konferencji jest "godny najwyższego uznania", ale "spotkanie posiada zbyt jednoznaczny kierunek".
"Donald Trump i kilku polityków o podobnych poglądach, jak choćby premier Izraela Benjamin Netanjahu, uznali Iran za wichrzyciela numer jeden. W tekście zaproszenia jest mowa o programie rakietowym lub 'zagrożeniach ze strony grup, które wspierane są przez pewne kraje w regionie'” - zauważa autor artykułu w środowym "Tagesspiegel".
Dodaje, że "bez specjalnego wysiłku myślowego można rozszyfrować, że chodzi o mułłów i uzbrojoną przez nich po zęby szyicką milicję - Hezbollah".
Czy tylko Iran?
"Ostrzeżenia przed agresywnymi działaniami Teheranu są jak najbardziej uzasadnione. Jednak piętnowanie jako sprawcę zła wyłącznie Iranu jest uproszczeniem i wyrządza dyplomatyczne szkody" - ocenia Boehme. Jak zaznacza, niektóre kraje nie są obecne w Warszawie, lub wysłały reprezentantów bez wysokiej rangi.
Niemiecki komentator stwierdza, że niezadowolenie skierowane jest nie tylko przeciwko Trumpowi, lecz także przeciwko tym, którzy popierają jego politykę. "Konferencja w Warszawie pokazuje w sposób niepozostawiający złudzeń, jak źle jest z europejską polityką wobec Bliskiego Wschodu. Prezydent USA i jego podejście do Iranu rozbija Europę na Wschód i Zachód" - stwierdza Boehme.
Autor komentarza przypomina, że Francji i Niemcom bardzo zależy na utrzymaniu umowy atomowej z Iranem, a europejscy dyplomaci są dumni z wynegocjowanego dużym wysiłkiem porozumienia. Boehme zauważa, że Paryż, Berlin i Londyn mają pretensje do Trumpa za wypowiedzenie umowy z Iranem i dlatego wykazują obojętność wobec konferencji w Warszawie.
Ameryka potrzebna jako bastion przeciw Rosji
Zdaniem dziennikarza wiele rządów w Europie Środkowo-Wschodniej ocenia działania Iranu równie krytycznie jak Stany Zjednoczone, lub nie chcą po prostu "podpaść" Ameryce.
"Być może supermocarstwo przyda się jeszcze jako bastion przeciwko Rosji. Trzeba to rozumieć" - pisze komentator "Tagesspiegel", zauważając, że skutkiem tej sytuacji jest jednak brak wspólnego stanowiska Europy wobec Iranu, Bliskiego Wschodu i Trumpa.
Zdaniem Boehme do polityków, którzy wykorzystują brak jedności Europy należy premier Izraela Benjmin Netanjahu. "Izraelski szef rządu z powodzeniem pracuje nad przeciągnięciem na swoją stronę krajów takich jak Słowacja, Węgry czy Polska. Z Viktorem Orbanem łączą go wręcz przyjacielskie relacje" - wyjaśnia komentator.
Netanjahu zabiega o Europę Środkową
Boehme wyraża zdziwienie, że taką politykę prowadzi Orban - "człowiek, który nie stroni od antysemickich kampanii i podsycania ksenofobii".
"Netanjahu nie zawraca sobie tym głowy. Z jego punktu widzenia najważniejsze jest to, że może na niego liczyć w walce z islamizmem i z Iranem" - zauważa autor zza Odry.
"Spotkanie w Warszawie przeciwko mułłom jest zgodne z upodobaniami Trumpa i Netanjahu, lecz nie jest w interesie Europy" - podsumowuje Boehme.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl