Rząd nawet na krótko, w ostatniej chwili, może wprowadzić stan klęski żywiołowej? - Jeżeli będzie taki scenariusz, że 7 maja, bo pewnie to będzie data, kiedy będziemy głosowali odrzucenie wyborów korespondencyjnych, uda się się je odrzucić, to 10 maja nie ma możliwości przeprowadzenia wyborów ze względu na niechlujstwo prawne, które sam sobie zgotował PiS. Słynny artykuł 102 wyklucza tę możliwość - powiedział w programie "Tłit" wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski. Stwierdził, że w tej sytuacji PiS nie będzie miał wyjścia i będzie musiał wprowadzić jeden z trzech stanów. - Mam wrażenie, że o dwóch myślą - dodał. - Na zmianę podejścia może wpłynąć tylko nieubłagana matematyka wyborcza, kiedy 7 maja odrzucimy wybory prezydenckie - mówił Zgorzelski, komentując słowa przewodniczącego PKW, że z jego punktu widzenia w pełnym zakresie nie da się przeprowadzić wolnych wyborów. Według niego żadna opinia nie wpłynie na zmianę decyzji PiS. - Najważniejsze jest to, abyśmy 7 maja zachowali się, jak mówił Władysław Bartoszewski, przyzwoicie i nie odpuścili do tego, aby Polska stała się republiką bananową lub żeby powróciły czasy PRL-u, kiedy ludzie idąc na wybory, mówili, że nie idą na wybory, ale na głosowanie. Wtedy była farsa wyborcza i teraz też by była farsa wyborcza - podsumował. Przypomniał też rok 1947 i fałszowanie wyborów. - Zbyt podobne, by spać spokojnie - powiedział wicemarszałek Sejmu.