Kilkadziesiąt częściowo zniszczonych fabryk i
małych zakładów produkcyjnych mieszczących się na przedmieściach
półmilionowej Hilli w polskiej strefie stabilizacyjnej w Iraku
pracuje tylko po kilka godzin dziennie. Ich właściciele zwiększyliby liczbę zatrudnionych, zmniejszając w
ten sposób prawie 50-procentowe bezrobocie w mieście, ale boją się
bandytów kradnących w nocy, a w dzień wymuszających haracze.