Adwokat mafii?
4,5 roku więzienia oraz zakazu wykonywania
zawodu adwokata na 10 lat zażądał prokurator dla znanego
lubuskiego adwokata Edwarda R., którego oskarżono m.in. o udział w
grupie przestępczej, matactwa procesowe i posiadanie nielegalnej
broni. Proces w tej sprawie zakończył się w przed wrocławskim
sądem. Wyrok ma zapaść 1 czerwca.
26.05.2004 14:40
Edwardowi R. zarzuca się, że od sierpnia 1998 do sierpnia 2000 roku należał do zorganizowanej grupy przestępczej, której przewodzić miał Arkadiusz A., ps. Dziki. Grupa ta handlowała bronią, środkami odurzającymi i dokonywała napadów rabunkowych na Dolnym Śląsku. Ustalono, że Edward R. przekazywał informacje między pozostającymi na wolności a tymczasowo aresztowanymi członkami grupy.
Ponadto - zdaniem prokuratury - mecenas brał udział w tworzeniu fałszywych alibi swych klientów i uzyskiwał, bez zgody organów prowadzących śledztwo, informacje na temat zebranych przeciw nim dowodów. Miał też przyjmować od Dariusza Z., świadka koronnego w procesach dolnośląskich gangsterów - m.in "Grubego Janka", "Azji" i "Dzikiego" - prezenty w postaci pozłacanej zapalniczki, telefonu komórkowego i oprogramowania do komputera.
Rozpoczynając w środę swą przemowę prokurator odczytał tekst ślubowania, jakie składa aplikant adwokacki. "Zgodnie z tym tekstem adwokat powinien przestrzegać norm etycznych i strzec godności tego zawodu. Tymczasem oskarżony swoimi niegodnymi działaniami naruszył te normy" - powiedział prokurator. Podkreślił, że Edward R., który w swych wyjaśnieniach mówi o sobie: "ofiara jakiejś grupy przestępczej", jest ofiarą, "ale swoich niecnych występków".
Obrońcy R. określili materiał dowodowy przeciw niemu jako "pomówienia". Domagają się uniewinnienia swego klienta. O to samo wniósł sam oskarżony.
Postępowanie przeciw Edwardowi R. prowadzono od 2000 roku. Wtedy mecenas został aresztowany przez wrocławski sąd, ale po kilku miesiącach ze względu na zły stan zdrowia areszt zamieniono na poręczenie majątkowe w wysokości 35 tys. zł. Od tego czasu adwokat przestał uczestniczyć w toczącym się przeciw niemu postępowaniu. Słał do wrocławskiej prokuratury zaświadczenia lekarskie, uskarżał się na nerwicę i bóle mięśnia sercowego. Za każdym razem biegli z Zakładu Medycyny Sądowej uznawali jednak, że podejrzany może uczestniczyć w postępowaniu.