Tabletka "dzień po" łykana przy farmaceucie? "Propozycja egzotyczna"
Związek Zawodowy Pracowników Farmacji rekomenduje, by kobiety chcące kupić tabletkę "dzień po" łykały ją przy farmaceucie. - Propozycja ta jest co najmniej egzotyczna - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Tomków, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
10.04.2024 21:54
Nie milkną kontrowersje wokół tabletki "dzień po". Tym razem Związek Zawodowy Pracowników Farmacji (ZZPF) przedstawił swoją propozycję dotyczącą procedury wydawania tabletki na receptę farmaceutyczną. Procedura ona zacząć obowiązywać od 1 maja.
Z powodu braku podpisu prezydenta Andrzeja Dudy pod ustawą zmieniającą zasady wydawania tabletek "dzień po", minister zdrowia Izabela Leszczyna chce wprowadzić plan B, czyli antykoncepcję awaryjną na receptę farmaceutyczną po przeprowadzeniu wywiadu w aptece.
Za wywiad i wypisanie recepty farmaceutycznej Narodowy Fundusz Zdrowia zapłaci 50 zł. Nowelizacja Prawa Farmaceutycznego przewiduje dostępność jednego z hormonalnych środków antykoncepcyjnych – octanu uliprystalu – dla osób powyżej 15. roku życia. Przypomnijmy, że od lipca 2017 roku w Polsce są dostępne tylko na receptę. Istota proponowanych zmian sprowadza się do uchylenia tego przepisu.
Tabletkę zawierającą ten składnik (ellaOne) należy zażyć maksymalnie do 120 godzin od współżycia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tabletka "dzień po" do zażycia przy farmaceucie?
Związek Zawodowy Polskich Farmaceutów w związku z planem B resortu opracował swoją propozycję procedury, którą przekazał Ministerstwu Zdrowia w ramach konsultacji społecznych rozporządzenia. Zgodnie z rekomendacjami ZZPF, pacjentka powinna przyjąć preparat w obecności farmaceuty. Jeśli odmówi, farmaceuta nie powinien wydawać preparatu. Związek sugeruje również obecność opiekuna prawnego w przypadku osób, które nie ukończyły 18. roku życia.
Projekt procedury został opracowany przez zespół składający się z ekspertów z różnych dziedzin.
W zespole znaleźli się dr n. farm. Piotr Merks (Zakład Farmakologii i Farmakologii Klinicznej, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Farmacji, Warszawa); dr n. med. Anna Mierzejewska (Zakład Fizjologii Człowieka i Patofizjologii, Warszawa); dr n. med. Joanna Surowiecka (Śląska Izba Aptekarska, Katowice); dr n. farm. Justyna Kaźmierczak (prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej, Katowice); dr n. pr. Iga Jaroszewska (adwokat, Tomasik Jaworski Sp. p. Kancelaria Adwokata i Radcy Prawnego); mgr farm. Magdalena Niedbała (wiceprezes Śląskiej Izby Aptekarskiej, Katowice) oraz dr hab. n. med. i n. o zdr. Anna Różańska-Walędziak (prof. ucz., kierownik Zakładu Fizjologii Człowieka i Patofizjologii, Warszawa).
"Propozycja co najmniej egzotyczna"
Marek Tomków, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że w jego ocenie "propozycja ta jest co najmniej egzotyczna". - Trudno sobie wyobrazić jakiegokolwiek pacjenta, nie tylko w przypadku tabletek "dzień po", który musiałby przyjmować przy farmaceucie jakiekolwiek leki - dodaje.
- Zdecydowanie odcinamy się od tej formy jako Naczelna Rada Aptekarska. Nie było to z nami konsultowane, nie było to też absolutnie aprobowane przez nas - zaznacza.
I dodaje: - Proszę pamiętać, że ten projekt jest projektem, gdzie po konsultacji pacjentka dostaje receptę. Nikt nie każe jej nawet tej recepty wykupić. To jest swobodna decyzja i nie wolno jej tego prawa odbierać.
Jak mówi, NRA przygotowuje w tej chwili, czekając na ostateczny kształt przepisów, własne rekomendacje. - Będziemy chcieli przedstawić je nie tylko ministerstwu, ale również środowisku lekarskiemu - podkreśla.
"Rozmawiamy o czymś, co jest niewielkim problemem"
Tomków odnosi się także do rozważań środowisk proaborcyjnych, jak np. Legalna Aborcja, wśród których pojawiają się argumenty, że plan B rządu ws. tabletki "dzień po" nie ułatwi do niej dostępu osobom pochodzącym z małych miejscowości i wsi.
- Jeżeli recepta na tabletkę "dzień po" będzie dostępna do uzyskania bezpośrednio w aptece objętej programem, to nie można powiedzieć, że tu nie ma ułatwienia w dostępie do niej - mówi.
I przedstawia dane, że "dziennie recept na ten rodzaj antykoncepcji jest kilkaset, a w aptekach jest codziennie milion osiemset tysięcy realizacji". - Liczba kobiet w wieku 15-18 lat, która dziennie potrzebuje tej tabletki, mieści się na palcach dwóch rąk. Rozmawiamy o czymś, co jest tak naprawdę niewielkim problemem - dodaje.
- Jeżeli ja dzisiaj słyszę pytania, czy włączą się w to wszystkie apteki, no to wypada się zastanowić, jaki sens ma uruchomienie 12 tysięcy aptek, 27 tysięcy farmaceutów na kilkaset recept dziennie. Na wydanie 100 tysięcy recept rocznie nie trzeba uwalniać całego potencjału aptek - zaznacza.
Nie tylko automatyzacja, lecz i edukacja
Ponadto, jak zauważa, celem tego programu nie jest jedynie wydawanie antykoncepcji, lecz także edukacja. - I to właśnie być może edukacja sprawi, że ludzie będą się mniej wstydzili, idąc do apteki. Dlatego że, niestety, jeśli chodzi o wiedzę fachową, mamy tutaj bardzo dużo problemów. Pacjentki są zagubione, nie mają wszystkich informacji, mało tego, zupełnie niepotrzebnie kierują się poczuciem wstydu. I my to widzimy nawet przy kupowaniu leków antykoncepcyjnych na receptę, gdzie pacjentki wolą pojechać do innego miasta, bo tam czują się bardziej anonimowe - zaznacza ekspert.
- W naszej ocenie to ma być przede wszystkim głęboko i szeroko rozumiana edukacja. Wyjaśnianie tym osobom, na czym polega działanie tego leku, w jaki sposób należy go przyjmować, jak często. Mało tego - wskazanie alternatywnych metod antykoncepcji, bo przecież i o tym jest mowa w projekcie rozporządzenia. O tym trzeba mówić, a nie tylko skupiać się na automatyzacji - dodaje.
Skontaktowaliśmy się z Ministerstwem Zdrowia w celu uzyskania komentarza w tej sprawie. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadanie przez nas pytania.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski