Ten plakat zrobił furorę pod krzyżem
Trójmiejski artysta plastyk i muzyk, wykładowca w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku Jacek Staniszewski w "odruchu serca" bezpośrednio po tragedii przygotował plakat upamiętniający katastrofę w Smoleńsku. W rozmowie z Wirtualną Polską podkreślał, że jest apolityczny i żadne z ugrupowań politycznych nie jest reprezentantem jego poglądów, a jego praca powstała z pobudek czysto artystycznych.
- Moją obsesją jest plakat społeczny. Jak się coś zdarzy, chcę to przekazać dalej. Reaguję jak dziennikarz czy fotoreporter. Wobec tej tragedii nikt nie pozostał obojętny, mówi się o przerażającej klamrze spinającej te dwa wydarzenia - wojenną zbrodnię w Katyniu i katastrofę z ostatnich dni. Dlatego chciałem pokazać też mistycyzm tego miejsca - tłumaczył w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Plakat powstał w bardzo krótkim czasie, artysta nie chciał, żeby był za bardzo wypracowany, ale maksymalnie prosty. - Samolot dla grafika wygląda jak latający krzyż, to skojarzenie samo się nasuwa. Zastanawiałem się, czy nie wprowadzić jeszcze czerwieni, która dopełniłaby czerń i biel, kojarzyła się z barwami narodowymi. Ostatecznie zdecydowałem się na tę formę, wydaje mi się, że najlepiej oddaje tę sytuację - mówił.
Praca nad plakatem była formą odreagowania tragicznych wiadomości, Staniszewski chciał żeby jak najszybciej trafił na ulicę. Tak się stało, jednak nie w takiej formie, jak sobie tego życzył. - Mam obiekcje do przeszłego przytulania się do tej pracy z pobudek czysto politycznych. Mówię tu o protestach PiS pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, w relacjach z tych "spektakli" widziałem, że zagarnięto moją pracę na swój własny frakcyjny użytek - mówił w rozmowie z WP.PL. Innym razem podkreślał, że jego praca mówi o szacunku dla ludzi. - Tyle głębokich słów teraz pada, mi chodziło o moment zatrzymania, zwrócenie uwagi człowieka na ulicy. Niedawno usłyszałem, jak Barack Obama powiedział: W takich chwilach jesteśmy Polakami. Takie gesty są znaczące i bardzo potrzebne teraz - mówił.