Szpitale boją się posocznicy
Szpitale unikają diagnozowania sepsy, czyli zakażenia, które może doprowadzić do śmierci. Lekarze boją się, że chorzy i ich rodziny będą domagać się odszkodowań - informuje "Życie Warszawy".
30.07.2005 | aktual.: 30.07.2005 09:48
Posocznica, zwana sepsą, to uogólniona zapalna reakcja organizmu wywołana przez infekcje bakteryjne, wirusowe lub grzybicze. Do takich zakażeń często dochodzi w szpitalach, w których nie zachowano wystarczającej higieny. Ale nie ma pełnych danych o występowaniu sepsy w takich placówkach, gdyż nie mają one obowiązku rejestrowania takich przypadków.
W Polsce obowiązek rejestracji dotyczy określonych w ustawie chorób zakaźnych, bez uwzględniania, czy przebiegały one z posocznicą czy też nie - mówi Anna Malinowska z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. A sepsa nie jest chorobą, tylko raczej - podobnie jak np. ból - zespołem objawów.
Jedyne dane na ten temat pochodzą z Grupy Roboczej ds. Sepsy przy Polskim Towarzystwie Anestezjologii i Intensywnej Terapii. To dobrowolny rejestr obejmujący ponad 2500 przypadków ciężkiej sepsy oraz badania zachorowalności na sepsę w oddziałach intensywnej terapii - tłumaczy "Życiu Warszawy" prof. Andrzej Kuebler, przewodniczący tej grupy ekspertów.
Do badania nie bało się przystąpić kilkadziesiąt placówek medycznych. Z danych zgromadzonych w ramach badania Prevalence wynika, że objawy sepsy zarejestrowano u 31,5% pacjentów leczonych na oddziałach intensywnej terapii. Posocznica szczególnie często występuje u osób z obniżoną odpornością, chorobami nowotworowymi, u noworodków i osób w wieku podeszłym - mówi "Życiu Warszawy" Włodzimierz Ehrenkreutz, główny specjalista w departamencie epidemicznym w GIS. (PAP)