"Prawicowcy często mają tendencje sadomasochistyczne"
W swoim gabinecie prof. Zbigniew Lew-Starowicz równie często rozmawia z przedstawicielami partii lewicowych, jak i tych bardziej na prawo. "Politycy z opcji lewicowych są bardziej tolerancyjni i otwarci oraz liberalnie nastawieni do spraw seksu. Jeżeli ktoś wywodzi się z opcji lewicowej, to opinii publicznej nie zaskakuje, że zmienił żonę lub znalazł kochankę. Zdarza się. Jeśli jednak ktoś deklaruje konserwatywne poglądy, powtarza bez końca, że rodzina jest największą wartością, a potem się rozwiedzie i znajdzie sobie kochankę młodszą o połowę, to media będą wałkowały ten temat miesiącami. Najlepszym na to przykładem może być historia premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Ludzie nie mieli mu za złe tego, że się rozwiódł - bardziej przeszkadzało im to, że jego zachowanie było niezgodne z wartościami, które głosił" - ocenia najsłynniejszy polski seksuolog.
Zdradza, jacy są politycy w roli pacjentów. "Ci z lewej strony mają typowe kłopoty (problemy z erekcją czy wytryskiem), a jeśli przydarza im się trójkąt, to są po ludzku rozdarci i uwikłani, ale nie mają problemów światopoglądowych. Nie głoszą przecież w telewizji i na mównicy sejmowej, że zdrada czy rozwód to grzech i koniec świata, więc nie muszą żyć w poczuciu schizofrenii. Natomiast prawicowcy zdecydowanie częściej mają obsesje. Głoszone poglądy wprost przekładają się na ich stosunek do seksu oraz problemy z tą sferą życia. Ktoś na przykład ma wielką pokusę zdrady i jednocześnie bardzo silne hamulce, więc w efekcie zaczyna wpadać w obsesję, bo w jego głowie roi się od sprzecznych myśli. Często zdarza się też, że mają tendencje sadomasochistyczne" - wyjawia.
Terapeuta twierdzi, że awans na "polityczny Olimp" działa jak narkotyk i daje mężczyźnie poczucie własnej atrakcyjności, napędza seks. "Mężczyźni na świeczniku to samce alfa, którzy przyciągają do siebie kobiety. Upadek może być jednak bolesny. Poważne problemy mają ludzie, których kariera gwałtownie się załamuje" - ostrzega.