Szok na Wyspach. Ogrzewanie czy jedzenie? Brytyjczycy pod ścianą
Heating or eating? Ogrzewanie czy jedzenie? Rosnące koszty życia sprawiają, że już za kilka miesięcy mieszkańcy Wielkiej Brytanii będą musieli postawić sobie pytania, których nie stawiali od lat. Sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna, a politycy nie mają realnych pomysłów na rozwiązanie rosnącego problemu.
Obecnie Wielka Brytania notuje inflację na poziomie 9 procent, co jest najwyższym wskaźnikiem od 40 lat. Według raportów standard życia na Wyspach jest najniższy od lat 50. ubiegłego wieku, czyli od początku pomiarów. Gwałtowny wzrost inflacji jeszcze zwiększy ból finansowy rodzin, które są już i tak w trudnej sytuacji. Wzrost cen najdotkliwiej odczują najubożsi. Podstawowe produkty i usługi kosztują znacznie więcej niż przed rokiem, a właśnie ten wydatek już wcześniej stanowił większą część koszyka wydatków.
Według analizy przeprowadzonej przez Institute for Fiscal Studies najbiedniejsze dziesięć procent gospodarstw, wśród których dużą część stanowią emeryci, stanie przed poważnym dylematem i wyborem między ogrzewaniem a jedzeniem. "Daily Record" informuje, że już teraz przed takim dylematem stoi 5,3 mln gospodarstw domowych, a prawdziwe finansowe tsunami ma uderzyć od października, gdy spodziewane są kolejne podwyżki cen energii. Przed kilkoma tygodniami głośna stała się historia brytyjskiej emerytki, którą przestały odwiedzać wnuki ze względu na zbyt niską temperaturę w jej domu. Wiele osób nie będzie mogło sobie pozwolić na zakup środków codziennego użytku.
Minister Skarbu Rishi Sunak twierdzi, że w obliczu rosnących cen żywności i paliw na światowych rynkach rząd ma ograniczone pole manewru. Lider Partii Pracy Sir Keir Starmer wezwał rząd do przygotowania "budżetu awaryjnego". - Ludzie już teraz są w trudnej sytuacji, a najgorsze ma dopiero nadejść. Według badań już teraz jest źle. Ludzie ciężko pracują, a stać ich na coraz mniej. Konserwatyści wprowadzili dodatkowe podatki w najgorszym możliwym momencie. Potrzebujemy budżetu awaryjnego, by ponownie w kieszeniach ludzi znalazły się pieniądze - powiedział.
Badanie Detlapoll ujawniło, że koszty utrzymania są największym problemem, przed którym stoją rodziny. Prawie 66 procent respondentów określiło to jako swój główny problem, to wzrost o 11 punktów procentowych w porównaniu z poprzednim badaniem przeprowadzonym w styczniu. Aż 90 procent badanych odczuło znaczący wzrost kosztów utrzymania, a już teraz dziesięć procent musi wybierać między ogrzewaniem a jedzeniem.
52 procent osób boryka się z trudnościami związanymi z płaceniem rachunków. Dziewięć procent już teraz twierdzi, że nie stać ich na opłacenie wszystkich rachunków, a kolejne 31 procent spodziewa się tego samego w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Eksperci ostrzegają, że średnie rachunki za energię elektryczną jeszcze przed nadejściem zimy mogą osiągnąć poziom ponad 2500 funtów rocznie.
- Ludzie już teraz nie ogrzewają domów, nie korzystają z ciepłej wody ani prysznica, nie używają kuchenek i pralek, nie pozwalają dzieciom oglądać telewizji - mówi Adam Scorer z National Energy Action. - Sama świadomość, że będzie tylko gorzej, gdy będziemy coraz bliżej zimy, wywołuje u mnie zimny dreszcz. Tego kryzysu nie można zmierzyć funtami i pensami. To co się dzieje to niszczenie podstawowej jakości życia. Kiedy dojdzie do zimy, będziemy mierzyć ją w tysiącach ofiar śmiertelnych.
Rishi Sunak zapowiedział rządową dotację w wysokości 400 funtów dla wszystkich gospodarstw domowych, 650 funtów dla 8 milionów najgorzej sytuowanych gospodarstw domowych, jednorazową wypłatę 300 funtów dla 8 milionów emerytów i 150 funtów dla 6 milionów osób niepełnosprawnych. Rządowe plany mają zostać sfinansowane z 10 miliardów funtów zaciągniętych przez brytyjski rząd pożyczek.