Szojgu znalazł sposób na Prigożyna? "To mały, wkurzający kundel"

Spór na linii Siergiej Szojgu – Jewgienij Prigożyn przybiera na sile. Gdy rosyjski MON oświadczył, że do 1 lipca wszystkie oddziały ochotnicze muszą podpisać kontrakty z resortem, szef wagnerowców zapowiedział, że jego ludzie nic nie podpiszą.

Szef Grupy Wagnera skonfliktował się nie tylko z Siergiejem Szojgu, ale też Władimirem Putinem?
Szef Grupy Wagnera skonfliktował się nie tylko z Siergiejem Szojgu, ale też Władimirem Putinem?
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS, Getty Images
Sylwester Ruszkiewicz

13.06.2023 20:07

- Prigożyn doprowadza Szojgu do białej gorączki i szału. Dla rosyjskiego MON to mały, wkurzający kundel, który cały czas ujada. A Putin stoi obok i realizuje zasadę: dziel i rządź. Widzi, co robi Prigożyn, ale Szojgu uważa za swojego konkurenta. I napuszcza ich wspólnie na siebie - mówi Wirtualnej Polsce płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints.

W niedzielę wiceminister obrony Nikołaj Pankow oznajmił, że wszystkie oddziały ochotnicze muszą podpisać kontrakty z resortem do 1 lipca. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister Siergiej Szojgu. Według rosyjskiego MON, pozwoli to "nadać jednostkom ochotniczym niezbędny status prawny i poszerzyć możliwości rekrutacji".

Wiceminister wyjaśniał, że ochotnicy będą mogli zawierać indywidualne umowy albo z formacjami ochotniczymi, w których chcą służyć, albo bezpośrednio z ministerstwem obrony. Miałoby to pozwolić objęcie ich, a także członków ich rodzin, środkami ochrony socjalnej ustanowionymi przez państwo. Według oficjalnych danych, w Rosji liczba formacji ochotniczych wynosi ponad 40.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Zobaczymy, kiedy grzmot grzmotnie"

Deklaracja ministerstwa zirytowała Jewgienija Prigożyna, szefa grupy Wagnera. Stwierdził, że wagnerowcy nie podpiszą żadnych kontraktów. Oznajmił, że decyzje Szojgu dotyczą pracowników jego ministerstwa i żołnierzy. Przyznał też, że po jego odmowie resort może wstrzymać dostawy amunicji grupie Wagnera. - Zobaczymy, jak to mówią, kiedy grzmot grzmotnie. Wtedy dostarczą i broń i amunicję, prosząc o pomoc - stwierdził Prigożyn.

Zdaniem dr. Jacka Raubo, specjalisty w zakresie bezpieczeństwa i obronności oraz eksperta portalu Defence24.pl, wychodzenie na zewnątrz z konfliktem oznacza, że Kreml nie panuje nad napięciami w swojej armii. - Wcześniej co prawda grozili sobie i dochodziło do napięć, ale działo się to pod stołem. To, co się obecnie dzieje, stało się już bardzo zaawansowane. Po tym, jak Rosja nie osiągnęła spodziewanego szybkiego triumfu, wskazywano na ujednolicenie systemu dowodzenia i kontroli. Kto wysyła równocześnie na front najemników, kadyrowców, wojska liniowe i specjalne, po czym mobilizuje ludzi ze sklepów z cukierkami? To już powinno być dawno naprawione, a dalej jest bałagan – ocenia w rozmowie z WP dr Raubo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zdaniem eksperta kolejna publiczna kłótnia między Prigożynem a Szojgu uwypukla problemy w zarządzaniu rosyjskimi żołnierzami w Ukrainie.

- Tego nie robi się publicznie. Odbija się to na logistyce, systemie łączności i obniża morale wojska. Mają poszatkowaną armię i problem z niemożnością powstrzymania tych podziałów. To absurdalne - uważa Jacek Raubo.

"Prigożyn? Ten straszak nie działa"

Jak dodaje, rozbicie w rosyjskiej armii na froncie to większa droga do katastrofy niż porażki na froncie.

- Z jednej strony wagnerowcy, z drugiej Rossgwardia i funkcjonariusze FSB. Coś, co było idealne na warunki "puszenia się" reżimu Putina w warunkach pokojowych, na wojnie okazuje się być największą bolączką. Większą niż brak czołgów czy transporterów opancerzonych - uważa rozmówca Wirtualnej Polski.

Według Jacka Raubo Kreml dopuścił najemników Wagnera do działań na froncie wbrew przepisom.

- Pamiętajmy, że Rosjanie mają jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących prywatnych grup wojskowych i najemnictwa. Uchwalono je, by móc takich Prigożynów szantażować. Chociażby tym, że działali poza granicami Federacji Rosyjskiej, a tym samym łamali rosyjskie prawo. Miało to powstrzymywać szefów najemników przed politycznymi aspiracjami. Na przykładzie Prigożyna jednak widać, że ten straszak nie działa – ocenia Jacek Raubo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z kolei w ocenie płk. Macieja Matysiaka, byłego wiceszefa SKW, rosyjski MON chce wprowadzić nowe przepisy, by Prigożyn nie był monopolistą w obszarze prywatnych najemników. - W Rosji jest mnóstwo firm ochroniarskich, z których można pozyskiwać pracowników, ale pod kontrolą armii. Prigożyn działa od samego początku poza kontrolą regularnej armii Szojgu, chce więc mieć nad wagnerowcami kontrolę, wziąć ich pod swoją komendę, mieć wpływ na ich działania – mówi WP płk Maciej Matysiak.

Jak podkreśla, Prigożyn działa obecnie w sposób maksymalnie niezależny.

- To on dyktuje warunki. A Szojgu tego nie chce, bo to uderza w niego. Próbuje więc przejąć zasoby najemników. Niewykluczone, że pojawią się przepisy, które umieszczą wagnerowców w strukturze wojskowej, żeby by ich stłamsić i zwiększyć liczbę poboru - uważa ekspert fundacji Stratpoints.

Według BCC grupa Wagnera liczy około 50 tysięcy najemników walczących w Ukrainie. Z kolei Instytut Studiów nad Wojną (ISW) uważa, że długotrwałe napięcia między prywatną firmą wojskową a armią grożą eskalacją. Niedawno najemnicy grupy Wagnera pojmali pułkownika Romana Wieniewitina, który po uwolnieniu oskarżył ich o ataki na rosyjskich żołnierzy i kradzież broni. Nagranie oficera - jak podkreślały niezależne kanały Telegram - mogło być propagandowe, mające osłabić pozycję Prigożyna, który wycofał grupę Wagnera z Bachmutu w Donbasie.

"To bandyterka i zbrodniarze"

- Kreml ma narzędzia do ukrócenia Prigożyna. Szef grupy Wagnera zdaje sobie sprawę, że może stracić finansowe wpływy. I odgraża się Moskwie. Prywatne grupy najemników to maszynki do prania pieniędzy i uczestnictwa w przestępczości zorganizowanej. Ale konflikt w armii to bardzo niebezpieczna gra dla Rosji. Wagnerowcy nie podporządkują się ani MON, ani dowódcom liniowym na froncie. Wybiorą bandyterkę albo zerwanie kontraktu - ocenia Jacek Raubo.

W podobnym tonie wypowiada się płk Matysiak. - To, co się dzieje obecnie, to wewnętrzna walka o wpływy, kasę i władzę. Gdyby Putin powiedział Szojgu "Rób, co chcesz", to Prigożyna już dawno by nie było. Siła wagnerowców na linii frontu nie jest aż tak duża, jak wszystkim się wydaje. Prigożyn jest po prostu głośny i agresywny. Po ich stronie jest brak zahamowań i jakichkolwiek reguł. To bandyterka. Z regularnymi działaniami armii nie mają nic wspólnego. To zbrodniarze – podkreśla były zastępca szefa SKW.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjajewgienij prigożyn
Wybrane dla Ciebie