Szmajdziński i Dukaczewski bez winy ws.Tarnowskiego
Ani szef MON Jerzy Szmajdziński, ani szef
Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski nie
popełnili przestępstwa przekroczenia uprawnień w sprawie tzw.
dzikiej lustracji byłego zastępcy szefa Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego płk. Mieczysława Tarnowskiego.
03.10.2005 | aktual.: 03.10.2005 12:20
Z powodu "braku cech przestępstwa" ministra i szefa WSI Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w tej sprawie, wszczęte z zawiadomienia sejmowej komisji ds. służb specjalnych - poinformował ppłk Dariusz Knapczyński, wiceszef tej prokuratury.
Gdy w marcu 2004 r. ówczesnego wiceszefa ABW przedstawiono do nominacji generalskiej, jego przełożony, szef ABW Andrzej Barcikowski, w ostatniej chwili "ze względów formalnoprawnych" wycofał wniosek o awans, zatwierdzony już przez prezydenta i premiera. Według prasy awans zablokował Dukaczewski, informując Kancelarię Prezydenta RP, że są materiały świadczące o związkach Tarnowskiego ze służbami wojskowymi PRL.
Miał on rzekomo od 1978 do 1990 r., jako zawodowy żołnierz, być tajnym współpracownikiem wojskowych służb specjalnych PRL o kryptonimie Alfa. Jak podawała prasa, WSI nie przekazały materiałów mających o tym świadczyć Rzecznikowi Interesu Publicznego, wykorzystały je zaś do zablokowania awansu. WSI zaprzeczały tej interpretacji. Zaraz potem Tarnowski odszedł z ABW.
Wkrótce potem sejmowa komisja ds. służb specjalnych, badająca całą sprawę, zawiadomiła prokuraturę wojskową o podejrzeniu niedopełnienia obowiązków przez Dukaczewskiego, co miałoby polegać na nieprzekazaniu Rzecznikowi materiałów o Tarnowskim. Szmajdzińskiemu komisja zarzucała zaś brak nadzoru nad WSI. Do prokuratury zwrócił się też w 2004 r. ówczesny Rzecznik Bogusław Nizieński w sprawie możliwości przestępstwa nieprzekazania mu materiałów przez WSI.
Knapczyński powiedział, że umorzenie śledztwa jest nieprawomocne, a Tarnowski ma prawo złożyć zażalenie na tę decyzję. Dodał, że do takiego zażalenia nie ma zaś prawa komisja, bo nie była stroną postępowania prokuratorskiego. Zapewnił, że jeśli będzie taka wola komisji, zostanie ona zapoznana ze sprawą.
Szef komisji Konstanty Miodowicz (PO) ocenił, że "stanowisko prokuratury jest jeszcze jednym dowodem na konieczność uporządkowania spraw w tym pionie organów ścigania". Powtórzył, że w sprawie Tarnowskiego doszło do "manipulacji politycznej i złamania prawa". Według Miodowicza, od decyzji o umorzeniu śledztwa powinna odwołać się komisja ds. służb specjalnych już nowego Sejmu, bo obecna ma "wątpliwy mandat" w kontekście wyborów.
W czerwcu 2004 r. komisja uznała, że Dukaczewski i jego poprzednik gen. Tadeusz Rusak złamali ustawę lustracyjną, nie przekazując materiałów lustracyjnych Tarnowskiego. Dukaczewski wiele razy mówił, że nie widzi powodów, by podawać się do dymisji. Powtarzał, że w sprawie Tarnowskiego nie ma sobie nic do zarzucenia i że nie złamał prawa.
"Gazeta Wyborcza" podawała w 2004 r., że nie ma zobowiązania Tarnowskiego do współpracy, raportów ani pokwitowań. Obciążają go zaś: pochodząca z 2002 r. relacja oficera WSI, że został zwerbowany w 1978 r. oraz tzw. rejestr zainteresowań operacyjnych kontrwywiadu wojskowego PRL, gdzie ma być wymieniony jako "źródło agenturalne pozyskane na zasadzie dobrowolności".