Co z borówkami? Biją na alarm. "Będzie bieda i głód"
Ciepła wiosna z nocnymi przymrozkami, a potem upały na przemian z burzami. Przez zmiany pogodowe w Polsce sezon borówkowy skończył się o miesiąc wcześniej niż zazwyczaj. - Trzeba robić bardzo szybkie, krótkie zbiory, bo to wszystko, nieładnie mówiąc, szlag trafia już na krzakach - mówi WP plantatorka Jolanta Hawajska.
07.08.2024 | aktual.: 07.08.2024 11:40
Jolanta Hawajska zajmuje się uprawą borówek od 30 lat. Swoją niewielką ponadhektarową plantację ma w Palikijach pod Lublinem. Jej odbiorcy to głównie osoby indywidualne i już 1 sierpnia musiała im ogłosić na profilu firmy w mediach społecznościowych, że owoce się skończyły. - Normalnie zbiory trwały często do połowy września - mówi plantatorka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jak dodaje, problemy zaczęły się już od ciepłej zimy. - Polskie zimy są bez mrozów, więc rośliny nie przechodzą stanu uśpienia i w momencie wczesnej wiosny już zaczynają wegetację. W tym roku wszystko zaczęło się miesiąc wcześniej - wskazuje Jolanta Hawajska.
- Ja już praktycznie kończę zbiory. Teraz mamy początek sierpnia, a normalnie moja plantacja tak jak teraz, wyglądała na początku września - potwierdza Sławomir Rzeźnicki, plantator borówki z okolic Grójca z ponad 30-letnim doświadczeniem.
Przymrozki chwyciły zawiązki owoców
Po ciepłej wiośnie plantacje zaatakowały nocne przymrozki. W tym roku były one szczególnie dotkliwe, bo wiele roślin miało już zawiązki owoców.
- Zbiory borówki są w tym roku katastrofalnie niskie, straty u nas sięgnęły 70 procent. Przymrozek mieliśmy 13 maja. W chwili, kiedy etap rozwoju fenologicznego roślin był o miesiąc późniejszy, niż powinien być w tym momencie. I przymrozki, zamiast trafić na kwiaty borówek, trafiły na zawiązki, które z mrozem radzą sobie gorzej niż kwiaty. Myśleliśmy, że część owoców się zregeneruje, ale niestety tak się nie stało - mówi Wirtualnej Polsce Dominika Kozarzewska, prezeska Grupy Producentów Owoców Polskie Jagody z okolic Biłgoraja.
Potem przyszło wyjątkowo upalne lato. W tym roku z powodu wysokich temperatur wszystkie odmiany borówek bez względu na porę naturalnego owocowania pojawiły się niemal w tym samym czasie.
- W związku z tym trzeba robić bardzo szybkie, krótkie zbiory, bo to wszystko, nieładnie mówiąc, szlag trafia już na krzakach. Ja zbieram owoce i one wyglądają, jakby leżały tydzień gdzieś na słońcu. One już stare przychodzą z pola, tak są zniszczone przez temperaturę - mówi Jolanta Hawajska.
Zdaniem plantatorki problem nie dotyczy tylko borówki. Wskazuje, że optymalne temperatury latem dla upraw owoców to około 15 st. C nocą, a w ciągu dnia 25 st. C. - To była temperatura, która gwarantowała dobrą jakość owoców. A jeżeli na polu jest 40 stopni C., to żaden owoc jagodowy, który ma cienką skórkę i miąższ galaretowaty, tego nie wytrzyma, bo się ugotuje na krzewie i opadnie - uważa Hawajska.
- Rośliny się męczą. Człowiek niech stanie na takim upale, to poczuje, a borówka jest ciemna, więc aż się gotuje - dodaje Sławomir Rzeźnicki.
Plantatorzy zgodnie przekonują, że gwałtowne zjawiska pogodowe są dla nich ogromnym problemem.
- Częstsze występowanie gradu, wichury, deszcze nawalne. W lecie teraz rzadko kiedy deszcz po prostu pada przez cały dzień. Jak przychodzi deszcz nawalny, to wszystko spływa z powierzchni plantacji jak po betonie. Nie ma gdzie wsiąknąć, bo ziemia jest tak przesuszona - mówi Dominika Kozarzewska.
Wnioski plantatorów potwierdzają naukowcy. - Wynikiem tego, że wegetacja roślin zaczęła się wcześniej, jest to, że sezon przyśpieszył o 2-3 tygodnie. Ale skutkiem tych zmienności jest też to, że skrócił się okres zbiorów borówek, czy innych owoców w tym sezonie, a tym samym potencjał plonotwórczy - ocenia dr Paweł Kraciński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Pogoda stała się ekstremalna. Mamy falę upałów, potem falę przymrozków w okresie, kiedy nie powinno ich być. Występują susze, a z drugiej strony gwałtowne ulewy, lub burze z gradem. Wszystko to oddziałuje na rośliny, które, mówiąc brzydko, wariują - mówi Paweł Kraciński.
Badacz rynku owoców i warzyw podkreśla, że jego zdaniem prowadzenie upraw staje się w Polsce bardzo nieprzewidywalne. - Dzisiaj prognozowanie zbiorów jest bardzo trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe, a to wpływa na ogólną sytuację rynkową - mówi dr Kraciński.
Ceny borówek pójdą w górę
W grupie producenckiej, do której należy Sławomir Rzeźnicki, przez większość sezonu cena wynosiła 14 zł za kilogram borówki, ta na eksport do Niemiec czy Anglii była sprzedawana po 15-16 zł. W supermarkecie w tej chwili cena borówek to nawet 28-36 zł. Ale teraz, kiedy owoców na rynku będzie mniej, cena na pewno wzrośnie.
- Będzie bieda, głód i nie będzie owoców. Proszę zobaczyć, co jest z truskawką, kiedyś zbiory były znacznie dłuższe. Mamy początek sierpnia, a już są węgierki, aronia, jarzębina już dojrzała. A to są owoce, które powinny być w drugiej połowie września. Będzie koniec sierpnia i już będzie jesień - przewiduje Jolanta Hawajska.
Według naukowca z SGGW, zmiany klimatu mocno wpływają na rynek żywnościowy. - Wracamy do czasów, kiedy żywność staje się ważnym produktem rynkowym. Nasze społeczeństwa trochę jej nie doceniały, bo zawsze była tania i łatwo dostępna. Ostatnie zawirowania gospodarcze związane z COVID-em, brexitem czy wojną w Ukrainie, pokazują, jak istotne dla świata są rynki żywnościowe - podkreśla dr Paweł Kraciński.
Równocześnie ekspert nie przewiduje, żeby plantatorzy, mimo tych problemów, wycofywali się z upraw borówki amerykańskiej. - Jest to owoc, którego rentowność, w porównaniu do innych, nie jest najgorsza. Ale na pewno to będzie wpływało na sytuację rynkową, czyli na ceny detaliczne i na rentowność plantacji. Niższe zbiory z reguły związane są z wyższymi cenami - przestrzega.
Trzeba lepiej chronić uprawy
Wariująca pogoda wymusza jednak inwestycje. Sławomir Rzeźnicki na swojej 3-hektarowej plantacji borówek pod Grójcem już zastosował metodę znaną z takich krajów jak Hiszpania. Na części pola ma już ustawione daszki, dzięki czemu krzaki znajdują się w cieniu.
- Będziemy dalej dywersyfikować uprawy owoców jagodowych. Oprócz truskawek uprawianych już pod osłonami, na stołach uprawowych, będą to jeżyny i maliny również pod osłonami. Ale też na pewno zainwestujemy w wiatraki przeciwprzymrozkowe, jeśli chodzi o uprawę borówki - zapowiada Dominika Kozarzewska.
Takie inwestycje są konieczne, bo jak przewiduje, w Polsce ciężko już liczyć na normalny sezon, bez ekstremalnych zjawisk pogodowych.
- Wydaje mi się, że normalne sezony, w przypadku wielu upraw, już chyba odeszły w zapomnienie - kwituje Kozarzewska. Dodaje, że problemem niestety nie interesują się rządzący. - Wydaje się, że rolnicy narzekają, bo zawsze narzekali. Ale klimatolodzy potwierdzają, że nam się to wcale nie wydaje. Te zjawiska są coraz bardziej ekstremalne - kwituje.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: