Szef MON ma przeprosić i zapłacić za rzekomego agenta
Szef MON ma przeprosić Jacka Wojnarowskiego i zapłacić mu 10 tys. zł zadośćuczynienia za to, że został opisany w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych z 2007 r. jako ich rzekomy agent - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.
11.03.2011 | aktual.: 10.02.2014 09:32
W przeprosinach, które mają się ukazać na pierwszej lub drugiej stronie "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej", szef MON ma napisać, że Wojnarowski "nie uczestniczył w bezprawnej działalności WSI".
Sąd uwzględnił w zasadniczej części pozew Wojnarowskiego wobec MON, od którego żądał on 50 tys. zł. Strony mogą się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Wojnarowski mówi, że nie będzie apelował. Na ogłoszeniu wyroku nie było nikogo z MON (z reguły odwołuje się w tych sprawach).
Raport - sygnowany przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza - ujawnił w lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński. Wojnarowski znalazł się w spisie "osób współpracujących niejawnie z WSI w zakresie działań wykraczających poza obronność państwa i bezpieczeństwo sił zbrojnych". Napisano o nim: "pracownik Polservice. Od 1986 r. przebywał jako przedstawiciel tej firmy w Iraku, gdzie zajmował się problematyką związaną z irackim przemysłem zbrojeniowym. W 1991 r. był dyrektorem naczelnym Fundacji Solidarności im. Batorego".
Wojnarowski - dziś prezes Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego - oświadczył, że "z największym zdumieniem" znalazł swe nazwisko w raporcie, bo nigdy i w "żaden sposób jawny bądź niejawny, świadomie nie współpracował z jakimikolwiek służbami specjalnymi". Domagał się bez skutku usunięcia swego nazwiska z raportu. W końcu wytoczył MON proces o ochronę dóbr osobistych, żądając 50 tys. zadośćuczynienia i przeprosin na pierwszej stronie "Rz" i "GW".
- Doszło do bezprawnego naruszenia dóbr powoda - powiedział sędzia Jacek Sadomski, uzasadniając wyrok. Dodał, że nierealne było założenie ustawodawcy, że osoby z raportu będą mogły dochodzić swych praw na drodze procesów cywilnych, bo prawo nie przewiduje ujawniania tajnych spraw na użytek takich procesów. Sędzia podkreślił, że świadek Macierewicz "nie został realnie zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej" - by zeznawać o tajnych aktach WSI, które miały były podstawą umieszczenia powoda w raporcie. - To powinna wykazać strona pozwana - dodał.
Sędzia przyznał, że "ochrona prawna po kilku latach może budzić niedosyt". Uznał, że kwota 10 tys. zł jest adekwatna do wyrządzonej krzywdy. Podkreślił, że sąd nie mógł - jak chciał powód - nakazać sprostowania raportu co do niego, bo uniemożliwia to zasada trójpodziału władz.
Wojnarowski powiedział, że wyrok jest satysfakcjonujący, ale "nie przywraca spokoju", bo wydano go po czterech latach. Dodał, że znalazł się w raporcie być może dlatego, że miał on pokazać, iż "nawet tak zacna instytucja jak Fundacja Batorego mogła być zamieszana w przysłowiową 'kradzież roweru'".
W 2009 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia umorzył sprawę karną, wytoczoną Macierewiczowi przez Wojnarowskiego - z powodu "braku skargi właściwego oskarżyciela", czyli prokuratury. Sąd ocenił, że raport sporządziła "osoba wykonująca obowiązek ustawowy", co ma zbadać prokuratura. Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał Wojnarowskiemu od Skarbu Państwa 5 tys. zł (żądał 20 tys. zł) za przewlekły sposób prowadzenia przez stołeczny sąd tej sprawy - w której "nic się nie działo" od lipca 2007 r. do maja 2009 r.
Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Sądy prawomocnie nakazały już MON przeprosiny m.in. wobec b. posła SLD Jana Sieńki, b. wiceministra w kancelarii premiera Jerzego Buzka, Jerzego M. Nowakowskiego, b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej). W 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił grupę ITI, Jana Wejcherta i Mariusza Waltera.
Klich zapowiadał w 2008 r., że resort zamierza wystąpić z "oczekiwaniami finansowymi" wobec Macierewicza po wypłacie zadośćuczynienia jednej z osób. Sam Macierewicz wygrywa procesy wytaczane mu za raport. Sądy oddalają też pozwy kierowane wobec urzędu prezydenckiego. Od jesieni 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi zaś śledztwo ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu oraz zniesławienia osób w nim wymienionych.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję weryfikacyjną, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Lech Kaczyński po tym wyroku zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu.
Łukasz Starzewski