Szczyt UE. Szukanie następcy Donalda Tuska i szefów innych instytucji UE
Brak porozumienia - tak można podsumować pierwszy dzień szczytu w Brukseli. Plan był taki, że Rada Europejska szybko wybierze nazwiska tych, którzy staną na czele unijnych instytucji. Nic z tego.
Jesteśmy w Brukseli. Podróż minęła miło - nowy rzecznik rządu przywitał się osobiście z dziennikarzami i w samolocie, z okazji urodzin premiera, wyśpiewano mu "sto lat". Później, po przylocie, zaczęła się prawdziwa polityka.
Pierwszym punktem czwartkowego szczytu z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego miało być spotkanie koordynacyjne V4. Szef polskiego rządu jednak na nie nie zdążył. Podpisał umowę związaną z synchronizacją systemów elektroenergetycznych. Wcześniej powiedział kilka słów do dziennikarzy.
Później członkowie Rady Europejskiej spotkali się z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a następnie odbyła się sesja robocza RE. O Polsce piszą teraz światowe media, bo premier zablokował przyjęcie wniosków końcowych ze szczytu, dotyczących dojścia UE do neutralności klimatycznej do 2050 r.
- Zabezpieczyliśmy interesy polskich przedsiębiorców, obywateli, którzy ponosiliby ryzyko dodatkowego opodatkowania, kosztów. Bardzo twardo broniliśmy naszych interesów - podkreślił Morawiecki. Mówił, że Polska "uniknęła wpadnięcia w pułapkę offside'ową, tak jak kilka lat wcześniej przez poprzedników dzisiejszej władzy".
- Zmiany klimatyczne mogą wiązać się z bardzo dużymi kosztami, ryzykami, dla państw, które przechodzą transformację gospodarczą na innych etapie od tych państw, które są już wysoko rozwinięte, zaawansowane technologicznie. Polska należy do tych państw, które muszą mieć bardzo konkretnie sformułowane pakiety kompensacyjne. My musimy wiedzieć, jakie środki otrzymamy na modernizację poszczególnych sektorów gospodarki tak, żeby ewentualne zmiany i nowe zobowiązania odzwierciedlały nasz stan rozwoju gospodarczego i nasze wyzwania czy ryzyka - tłumaczył.
Na nowych przewodniczących poczekamy
Dopiero podczas kolacji szefów rządów i państw Unii Europejskiej RE wróciła do dyskusji o obsadzie najwyższych stanowisk w instytucjach unijnych. Pod koniec maja nie padły konkrety, tym razem też nie. Mimo że szef RE Donald Tusk podkreślał, że jest wola, by temat zamknąć do końca czerwca. Jest presja, bo posiedzenie Parlamentu Europejskiego już 2 lipca.
W czwartek Tusk przyznał na Twitterze, że choć jeszcze w środę był "umiarkowanie optymistyczny", dzień później jest "bardziej ostrożny niż optymistyczny". Przypomnijmy, że teraz nie ma dominującej siły w RE, która mogłoby coś narzucić. Stąd ciężko o łatwe i szybkie decyzje.
- Rada Europejska przeprowadziła pełną dyskusję w sprawie nominacji, biorąc pod uwagę moje konsultacje i oświadczenia w ramach Parlamentu Europejskiego. Nie było większości dla żadnego kandydata - podkreślił Tusk.
Dodał, że RE potrzebuje więcej czasu, Z kolei Juncker podkreślił, że nie spodziewa się, że pod koniec czerwca będzie łatwiej, ale "to musi zostać zrobione".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tusk szefem KE?
Szef RE zaprzeczył doniesieniom według których jest rozpatrywany jako kandydat na szefa Komisji Europejskiej. - Na szczęście nie - żartował Juncker.
W czwartek Rada podjęła też decyzję ws. sankcji dla Rosji. Przedłużyła je do 23 czerwca 2020 r. To odpowiedź na bezprawne zaanektowanie Krymu i Sewastopola.
W piątek rano ponownie zbierze się RE na sesji roboczej. Wirtualna Polska również zostaje w Brukseli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl