"Sytuacja jest dramatyczna". Fatalne konsekwencje wysadzenia zapory
- Jest pytanie, czy Rosjanie nie będą dalej niszczyć infrastruktury hydrologicznej po to, by doprowadzić Ukrainę do stanu, w którym nie będzie mogła funkcjonować - mówi WP prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku. Nawiązuje w ten sposób do wysadzenia zapory w Nowej Kachowce.
07.06.2023 17:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zalane tereny, zrozpaczeni ludzie, przerażone zwierzęta, pływające w zanieczyszczonej wodzie miny, katastrofa ekologiczna i humanitarna - to konsekwencje wydarzenia z wtorkowego poranka, kiedy to ukraińskie wojsko poinformowało o wysadzeniu przez Rosjan zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce.
Po wysadzeniu zapory, tworzącej potężny zbiornik kachowski na Dnieprze, zalanych zostało wiele miejscowości. W strefie krytycznej znalazło się prawie 16 tys. osób - podały władze obwodu chersońskiego. Informacje te dotyczą kontrolowanej przez władze ukraińskie zachodniej części Dniepru.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na prawym, zachodnim brzegu Dniepru, który jest pod kontrolą Ukrainy, władze wezwały mieszkańców do opuszczenia domów. Z zagrożonych zatopieniem miejscowości wywożeni są ludzie. Z Chersonia wyruszył we wtorek w południe (czasu lokalnego) pierwszy pociąg ewakuacyjny.
"Katastrofa jest ogromna"
- Sytuacja jest dramatyczna. Rosjanie zastosowali taktykę już nie tyle spalonej, co zalanej ziemi - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku. - Jedno jest pewne: katastrofa ekologiczna, katastrofa humanitarna jest ogromna - dodaje.
Jak podkreśla, Rosjanie zablokowali możliwość działań na tym kierunku, bo operowanie w tym regionie nie jest możliwe, na kilka miesięcy ten kierunek jest zamknięty bojowo. - Ukraińcy muszą zrobić wszystko, by ograniczyć rozmiar tej katastrofy, by ratować ludność cywilną. Po drugiej stronie Rosjanie nie mają zamiaru pomagać, więc ci ludzie zostali bezbronni, uwięzieni w domach, które zaraz mogą zacząć się walić - podkreśla.
Zniszczone pola minowe
- Ukraińcy próbują pomagać wszystkim, także tym z drugiej strony rzeki. Innego wyjścia nie ma. To angażuje wielkie siły i środki, także sprzęt wojskowy i żołnierzy - mówi prof. Boćkowski.
Ponadto, jak zauważa rozmówca WP, woda zniszczyła wszystkie pola minowe. - Rozproszyła je wszędzie. Stanowią one zagrożenie dla żołnierzy i przez wiele lat będą stanowić śmiertelne zagrożenie dla ludności cywilnej - ostrzega.
"Zagrożenie mikrobiologiczne na wiele lat"
Zaznacza również, że obecnie straty rolnicze są trudne do oszacowania. - Te tereny, gleba, są skażone przez zalanie różnych miejsc, gdzie były fabryki, magazyny paliw, cmentarzy. To zagrożenie mikrobiologiczne na wiele lat - dodaje.
- Gospodarczo to ogromna katastrofa i jeszcze jeden potężny cios w Ukrainę. Rosjanie działają według zasady - jak nie możemy pokonać, zniszczymy wszystko, co się da, by państwo nie podniosło się z ruin - mówi profesor.
"Zachód nic nie może zrobić"
Jak powinien zareagować Zachód? - On nic nie może zrobić. Robi to, co może - dostarcza sprzęt, amunicję, wspiera kraj finansowo. Rosjanie nie przejmowali i nie przejmują się niczym. Należy zastanowić się, czy nie będą dalej niszczyć infrastruktury hydrologicznej, po to, by doprowadzić Ukrainę do stanu, w którym nie będzie mogła funkcjonować - zaznacza.
- Będziemy to obserwować i widzieć, jak gwałtownie będą rosnąć koszty odbudowy tego kraju po zakończeniu wojny. A i tak już rosną lawinowo - dodaje prof. Boćkowski.
Zagrożenie dla ludzi i zwierząt
Viktoria Chyrva, która mieszka w Kijowie i współpracuje z polsko-ukraińskim portalem gospodarczym edialog.media (związanym z Polsko-Ukraińską Izbą Gospodarczą), mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że konsekwencją wysadzenia zapory może być katastrofa ekologiczna dla Morza Czarnego i dla Dniepru.
- We wtorek do Dniepru wyciekło 150 ton oleju silnikowego. Woda będzie bardzo zanieczyszczona, a do rzeki wpadają jeszcze toksyczne odpady z powodu podmywania choćby miejsc przemysłowych - podkreśla. I dodaje, że wysadzenie zapory będzie miało skutki dla co najmniej czterech obwodów ukraińskich: oprócz chersońskiego są jeszcze sąsiednie - dniepropietrowski, zaporoski i mikołajowski.
Viktoria Chyrva podkreśla, że wszystkim serca pękają, gdy patrzą na to, co się dzieje w regionie. - Oprócz ludzi, żal też zwierząt. W pierwsze kilka chwil od wysadzenia zapory zalane zostało zoo, gdzie zginęło ich bardzo dużo. Dodatkowo zagrożone są krowy, koty, psy i inne zwierzęta domowe - wylicza.
Ludzie chcą zostać na miejscu
Opowiada również o nastrojach ludzi, którzy zostali dotknięci kolejną tragedią. - Kiedy pytani są, czy będą się ewakuować, mówią, że zostają na miejscu. Podziwiam ich, po raz kolejny pokazują ogromną siłę - dodaje.
Rozmówczyni Wirtualnej Polski podkreśla, że ewentualne wysadzenie tamy kijowskiej byłoby straszną katastrofą. - Mieszkam dosłownie trzy kilometry od tamy i kiedy widzę, co zamierzają robić Rosjanie, jestem pełna obaw. Mam nadzieję, że tama jest dobrze chroniona i że nic takiego się nie stanie - dodaje.
Wysadzenie zapory w Ukrainie. Amerykanie zabrali głos
Kijów wskazuje, że za wysadzeniem zapory w Nowej Kachowce stoją Rosjanie. Głos w sprawie zabrał rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. John Kirby podkreślił, że służby USA "współpracują z Ukraińcami".
- Widziałem doniesienia, że Rosja jest odpowiedzialna za eksplozję na zaporze, którą, jak przypominam, rosyjskie siły zajęły nielegalnie w ubiegłym roku i od tej pory okupowali. Robimy wszystko, co możemy, by ocenić te doniesienia i pracujemy z Ukraińcami, by zebrać więcej informacji - podkreślił.
Żaneta Gotowalska - dziennikarka Wirtualnej Polski