ŚwiatSyryjki płacą seksem za pomoc od organizacji międzynarodowych. To ciemna strona "pomagania na miejscu"

Syryjki płacą seksem za pomoc od organizacji międzynarodowych. To ciemna strona "pomagania na miejscu"

Kobiety poszukujące pomocy humanitarnej w Syrii padają ofiarą przemocy seksualnej. Sprawcami są współpracownicy organizacji międzynarodowych. Polacy wspierający uchodźców w Libanie zdają sobie sprawę z problemu. Robią wszystko, żeby u nich nic takiego się nie stało.

Syryjki płacą seksem za pomoc od organizacji międzynarodowych. To ciemna strona "pomagania na miejscu"
Źródło zdjęć: © Reuters
Jarosław Kociszewski

28.02.2018 11:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kobiety i dziewczynki w Syrii są molestowane, porywane, torturowane i zmuszane do seksu w zamian za żywność i inną pomoc. To zjawisko masowe. Według raportu opracowanego przez ONZ często dzieje się tak w miejscach, w których pomocy szukają uchodźcy wewnętrzni, czyli ludzie wygnani z domów przez wojnę, którzy pozostali na terenie kraju. Innymi słowy, współpracownicy organizacji międzynarodowych żerują na najsłabszych, zamiast im pomagać.

Są miejsca, w których kobieta traci reputację tylko dlatego, że zwróci się o wsparcie, bez którego nie przetrwa ani ona, ani jej dzieci. Mężczyźni, niekiedy zatrudniani przez organizacje międzynarodowe, uzależniają wydanie jedzenia i innej pomocy od usług seksualnych. Ofiarami są nawet kilkunastoletnie dziewczynki. Młode kobiety, niekiedy wdowy po mężczyznach zabitych w czasie wojny, tak często są molestowane i atakowane przez mężczyzn, że boją się wychodzić na ulice.

Patologiczny system pomagania

- Tak się dzieje w miejscach, gdzie organizacja nie ma bezpośredniej kontroli nad dystrybucją pomocy – mówi Wirtualnej Polsce dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), które pomaga syryjskich uchodźcom w Libanie. – To jeden z powodów, dla których nie działamy wewnątrz Syrii.
Ekspert tłumaczy, że większość uchodźców wewnętrznych znajduje się na terenach kontrolowanych przez reżim w Damaszku. Oznacza to, że pomoc z zewnątrz przechodzić musi przez ręce władz, co w praktyce oznacza rozmaite służby bezpieczeństwa i wywiad wojskowy. Funkcjonariusze dopisują do list beneficjentów swoich bliskich i ludzi, na którym im zależy, a równocześnie zyskują metodę nacisku na najbardziej potrzebujących.

Zdaniem Wilka znaczna część pomocy trafiającej do Syrii jest przedmiotem rozmaitych nadużyć. To szara strefa, w której panuje korupcja i przemoc, także seksualna. Utrata kontroli nad pomocą i konieczność zaufania ludziom związanym z reżimem bez możliwości nadzoru powodują, że PCPM nie działa wewnątrz Syrii tylko skupia się na pomocy dla uchodźców w Libanie.

Proste rozwiązania zapobiegają nadużyciom

- Oczywiście mamy też własne procedury zapobiegające nadużyciom – tłumaczy Wilk. – Po pierwsze nasi pracownicy zawsze pracują w parach i pary te się zmieniają, co uniemożliwia krycie się nawzajem. Po drugie ludzie, którym pomagamy zawsze mogą zadzwonić ze skargą na naszą infolinię lub zwrócić się do UNHCR, a pracownicy ONZ natychmiast powiadomią nas o nieprawidłowościach.
PCPM wspiera tysiące uchodźców syryjskich w Libanie wychodząc z założenia, że pomoc na miejscu, blisko kraju, z którego uciekli, jest najskuteczniejsza. Środki pochodzące z funduszy rządowych, od darczyńców prywatnych i z ONZ pomagają pokryć koszty dachu nad głową dla ponad 3 tys. rodzin i przetrwać zimę. PCPM prowadzi także ośrodek medyczny, posiada klinikę mobilną, założyło pięć placów zabaw dla dzieci i wspiera edukację. W ciągu ostatnich sześciu lat organizacja kierowana przez Wojciecha Wilka wydała na pomoc dla uchodźców w Libanie 40 mln złotych, w większość z programu pomocy humanitarnej finansowanego przez MSZ. Na działalność Fundacji PCPM można także przekazać 1 proc. podatku.

onzprzemoc seksualnasyria
Komentarze (121)