Święta jak tykająca bomba. Lekarz o tym, czego unikać
Minister zdrowia przyznał, że w Polsce każdego tygodnia pojawia się około ćwierć miliona osób chorych na grypę. W wielu miastach kraju brakuje miejsc na oddziałach, szczególnie tych pediatrycznych. Z kolei w wielu przychodniach na wizytę trzeba czekać kilka dni, bo masowo chorują też sami lekarze. W programie "Newsroom" Wirtualnej Polski przedświąteczny apel wystosował w tej sprawie epidemiolog dr Paweł Grzesiowski. Jak podkreślał, chorzy, mimo świąt, powinni ograniczyć kontakt z bliskimi. Powiedział też, jak sobie radzić, gdy chcemy sprawdzić, czy zmagamy się z wirusem. - Dziś jest bardzo trudno doradzać, dlatego że jeśli ja powiem: masz gorączkę, bóle mięśniowe, zgłoś się do lekarza, to oznacza 3-4 czekania dni na wizytę. Nawet na teleporadę czekamy teraz kilkadziesiąt godzin, a może nawet dłużej. Rada jest teraz tylko teoretyczna, która może tylko niektórych ludzi zdenerwować. Musimy, niestety, po raz kolejny radzić sobie sami. Czyli, jeśli mamy objawy, to powinniśmy - jeśli to tylko jest możliwe - kupić test w aptece, żeby przekonać się, czy mamy grypę, COVID-19, czy RSV. Jeśli mamy wiedzę, co nam jest, to wiemy, że możemy zacząć szukać skutecznego leku. W tej chwili gros tych dużych testów jest dodatni w kierunku grypy. A mamy leki na grypę na receptę, dlatego potrzebujemy kontaktu z jakimkolwiek lekarzem, nawet znajomym. Takie leczenie należy rozpocząć jak najszybciej. To jest smutna wiadomość, ale jak mamy objawy, pamiętajmy, że święta to jest okres spotkań z rodziną, osobami starszymi, dziećmi. Jeśli zawieziemy wirusa, to musimy sobie zdawać sprawę z tego, że oni najprawdopodobniej się zarażą. Unikajmy tej sytuacji, choć ja wiem, że to jest bolesne - mówił dr Grzesiowski.