Surowszy wyrok dla oskarżonej o pomoc w zgwałceniu 14‑latki
Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że
wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat dla 23-letniej
Marty Ch. za pomoc w gwałcie na nastoletniej znajomej był zbyt
łagodny i skazał ją na cztery lata bezwzględnego pozbawienia
wolności.
08.11.2006 | aktual.: 08.11.2006 18:11
Sprawa dotyczy gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, którego ofiarą padła 14-letnia uciekinierka z pogotowia opiekuńczego.
Do gwałtu doszło w maju 2001 roku w mieszkaniu Marty Ch. Oskarżona znała dziewczynę, kilka razy udzielała jej pomocy i noclegu u siebie w domu. Kiedy feralnego dnia zaprosiła ją do siebie, odbywała się u niej impreza alkoholowa.
Nastolatka nie chciała pić alkoholu, została jednak do tego zmuszona biciem. Potem dwaj znajomi gospodyni kilka godzin brutalnie pastwili się nad nastolatką, bijąc ją i gwałcąc. Aktywnie i wulgarnie dopingowała ich Marta Ch. Dopiero kilka godzin później ofierze udało się uciec z mieszkania.
Dwaj gwałciciele Jan O. i Artur P. zostali skazani na 7 i 8 lat więzienia. Sąd pierwszej instancji uznał, że rola Marty Ch. była podrzędna i wymierzył jej karę w zawieszeniu. Z tym wyrokiem, jako rażąco niewspółmiernym do winy, nie zgodził się prokurator i wniósł apelację.
Sąd apelacyjny podzielił argumenty prokuratury. Uznał, że sąd pierwszej instancji przecenił okoliczności łagodzące i źle ocenił stopień winy oskarżonej, który był wysoki. Podkreślił, że Marta Ch. działała z niskich pobudek, a motywy jej postępowania są absolutnie godne potępienia.
Jej zachowanie dawało asumpt do działania bezpośrednich sprawców gwałtu, których niejako zagrzewała do brutalnych czynów. Jej rola w zdarzeniu na pewno nie była podrzędna - stwierdziła w ustnym uzasadnieniu sędzia Anna Grabczyńska-Mikocka.
Podkreśliła także, iż ból i cierpienie, jakiego doznała ofiara, będą miały wpływ na całe jej życie.
Marta Ch., która przybyła do sądu jako mężatka z małym dzieckiem, po ogłoszeniu wyroku rozpłakała się. Wyrok jest prawomocny.