Strzały w Strasburgu. Krewni napastnika zatrzymani. Obława na strzelca trwa
Najbliżsi krewni napastnika ze Strasburga, który zastrzelił trzy osoby i ranił 12 innych, zostali zatrzymani. Ojciec, matka i dwaj bracia Cherifa Chekatta zostali przesłuchani. Jeden z jego braci sam zgłosił się na policję już we wtorek wieczorem.
Strzelcem ze Strasburga okazał się 29-letni Francuz marokańskiego pochodzenia Cherif Chekatt. Mężczyzna od wielu lat miał problemy z prawem. Po raz pierwszy został skazany w wieku 13 lat. Według prokuratury podejrzany łacznie ma na swoim koncie 27 wyroków za przestępstwa popełnione we Francji, Niemczech i w Szwajcarii.
Laurent Nunez, wiceminister spraw wewnętrznych potwierdził informacje o tym, że mężczyna miał zostać zatrzymany we wtorek rano w związku ze sprawą o napad i usiłowanie zabójstwa. Policjanci nie zastali go jednak w domu. Zatrzymano za to pięć innych osób, które miały związek z tym przestępstwem, popełnionym w sierpniu. W mieszkaniu Chekatta znaleziono granat, amunicję, długą i krótką broń oraz cztery noże - w tym dwa myśliwskie.
Pościg za strzelcem ze Strasburga wciąż trwa. W jego poszukiwaniach bierze udział 720 policjantów. Nadal jednak nie wiadomo, gdzie się ukrywa. Śledczy podejrzewają, że mógł już opuścic Francję.
Z Chekattem wystawiono list gończy, prosi sie także wszystkich, którzy go widzieli o kontakt z policją.
Policja zatrzymała cztery osoby: ojca, matkę i dwóch braci Chekatta. Jeden z braci, jak informuje francetvinfo.fr, sam zgłosił się na policję, gdy dowiedział się o strzelaninie w Starsburgu. Zostali oni już przesłuchani przez śledczych. Nie wiadomo jednak, czy ich zeznania wniosły coś nowego do sprawy.
Wciąż pozostaje nieznany motyw działania sprawcy. Co prawda znajduje się on w rejestrze osób zradykalizowanych, czyli potencjalnych terrorystów, a władze zarządziły środki bezpieczeństwa podobne do tych, które wprowadzano po poprzednich zamachach terrorystycznych, ale nadal nie wiadomo, czy rzeczywiście był to atak terrorystyczny. Żadna grupa terrorystyczna nie przyznała się jeszcze do jego organizacji.
Tymczasem w sieciach społecznościowych aż roi się od teorii spiskowych. Wśród ludzi związanych z protestami "żółtych kamizelek" mówi się wprost, że nie był to atak terrorystyczny, ale spisek rządu. To w ten sposób - zdaniem zwolenników tej teorii - władze chciały odwrócić uwagę od protestu i wyprowadzić na ulice więcej służb, które mają rzekomo chronić ludzi przed potencjalnymi kolejnymi zamachowcami.
Źródło: francetvinfo.fr, lemonde.fr