ŚwiatStrefa zakazu lotów nad Syrią? Anne-Marie Slaughter: należy ją wprowadzić już teraz

Strefa zakazu lotów nad Syrią? Anne-Marie Slaughter: należy ją wprowadzić już teraz

"New York Times" zamieścił niedawno na pierwszej stronie zdjęcie łodzi pełnej uchodźców z Syrii, która dryfuje po Morzu Śródziemnym na tle ogromnego zachodzącego słońca. Trudno o bardziej symboliczną fotografię. Słońce wydaje się zachodzić nad samą Syrią - pisze dla Project Syndicate Anne-Marie Slaughter. Ta profesor stosunków politycznych i spraw międzynarodowych i była dyrektor ds. planowania polityki w Departamencie Stanu USA komentuje jednocześnie plan wprowadzenia strefy zakazu lotów przy jednej z syryjskich granic, by powstrzymać naloty na cywilów.

Strefa zakazu lotów nad Syrią? Anne-Marie Slaughter: należy ją wprowadzić już teraz
Źródło zdjęć: © AFP | KARAM AL-MASRI

Jak stwierdził David Miliband, były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i obecny prezes Międzynarodowego Komitetu Ratunkowego, katastrofa w Syrii osiągnęła "skalę niemal biblijną". Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka szacuje, że w ciągu czterech ostatnich lat zginęło niemal 250 tys. ludzi, w tym ponad 100 tys. cywili. Wielu z nich w koszmarny sposób zabił własny rząd. ONZ szacuje, że ponad połowa z 22 mln obywateli tego kraju opuściła swoje domy, z czym nie mieliśmy do czynienia od II wojny światowej. Rosnąca fala chorób, głodu, nędzy i analfabetyzmu (ponad połowa dzieci uchodźców nie uczy się w szkołach) zostawią ślady na całym pokoleniu, przez całe jego życie.

Na szczęście elita amerykańskiej polityki zagranicznej w końcu, jak się zdaje, jest gotowa zrobić coś, by ochronić Syryjczyków. Generałowie, dyplomaci, specjaliści od bezpieczeństwa kraju i eksperci od rozwoju zbliżają się do wspólnego stanowisko na temat bezpiecznej strefy zakazu lotów wzdłuż jednej z syryjskich granic.

Turecki rząd zaproponował takie schronienie (nazywając je "strefą buforową") już cztery lata temu. Władze Turcji nie zdołały jednak przekuć słów w czyny - ale też ich specjalnie do tego nie dopingowano. Do niedawna USA i większość krajów NATO były wręcz przeciwne temu pomysłowi.

Przyczyny zmiany

Na zmianę zdania wpłynęły cztery czynniki. Po pierwsze, na południu Europy mamy do czynienia z kryzysem migracyjnym - zagrożeniem bardziej rozproszonym, ale nie mniej groźnym i trudnym niż rosyjska inwazja na Ukrainę. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji w tym roku do lipca morzem dotarło do Europy około 150 tys. migrantów, dwa razy więcej niż w tym samym okresie przed rokiem.

Ale historie o tonących łodziach i topiących się dzieciach, jakie trafiają na nagłówki mediów, to zaledwie początek. Co miesiąc granicę serbsko-węgierską przekracza dziś około 30 tys. uchodźców, co skłoniło prawicowy rząd Węgier do rozpoczęcia budowy 170-kilometrowego płotu, by ich powstrzymać. Tylko w lipcu do Unii Europejskiej przez Grecję wjechało około 50 tys. uciekinierów.

Choć Syria to niejedyny kraj mający wpływ na kryzys migracyjny, to przyczynia się do niego w największym stopniu. Według Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców ze 137 tys. ludzi, którzy przybyli do UE od 1 stycznia do 29 czerwca, 34 proc. pochodziło z Syrii. Drugie największe źródło imigrantów to Afganistan (12 proc.). Skąd jeszcze przyjeżdżają? Z Erytrei (12 proc.), Somalii (5 proc.) i Iraku (3 proc.). Syryjczyków jest więc trzy razy więcej niż przybyszów z kolejnej co do wielkości grupy. Te proporcje widać też wśród osób ubiegających się o azyl w Europie. Ponad 10 mln Syryjczyków musiało się przesiedlić, więc ten trend będzie się nasilał, póki ktoś nie umożliwi im bezpiecznego życia we własnym kraju.

Drugi czynnik, który wpływa na zmianę stosunku Ameryki, to świadomość, że nowy syryjski rząd jest ważnym partnerem w walce - czy nawet neutralizacji - Państwa Islamskiego. Rzecz w tym, że Państwo Islamskie to niejedyna pełna przemocy, destrukcyjna siła w kraju; syryjski prezydent Baszar al-Asad, którego owi bojownicy chcą obalić, także jest masowym zabójcą i przestępcą wojennym.

Według Ośrodka Dokumentowania Przemocy główną przyczyną śmierci wśród syryjskich cywili w tym roku było masowe użycie broni powietrznej - bomb kasetowych czy chloru zrzucanego ze śmigłowców przez syryjską armię. Dla wielu grup bojowników Asad stanowi większe zagrożenie, dlatego trzeba będzie go odsunąć od władzy, by można się skupić na pokonaniu Państwa Islamskiego.

Po trzecie, porozumienie nuklearne z Iranem, mimo trwającego drobiazgowego sprawdzania zarówno w Iranie, jak i USA, ożywiło nadzieję, że Iran może odegrać ważną rolę w doprowadzeniu do politycznego rozwiązania konfliktu w Syrii. Irańska polityka dostaw broni i bojowników, by utrzymać Asada u władzy, okazuje się niepopularna w kraju; irańscy przywódcy mają też świadomość, że walka z Państwem Islamskim w Iraku to w najlepszym wypadku półśrodek, póki ISIS kontroluje ogromne połacie terytorium Syrii.

Po czwarte wreszcie, analitycy zdają sobie sprawę, że pokolenie dorastające w alienacji i wściekłości w obozach dla uchodźców, podobnie jak kilka pokoleń Palestyńczyków, to gotowy materiał na radykałów. Nie mają nic do stracenia i szukają zemsty za to, że rodzice musieli uciekać z ojczyzny, która z czasem jest coraz bardziej idealizowana. Z tego względu obecny kryzys humanitarny w dłuższej perspektywie przerodzi się w kryzys strategiczny.

Wszystkie te czynniki skłaniają USA i Europę do zmiany kursu. Zmienia się też zresztą nie tylko perspektywa Zachodu. Sąsiedzi Syrii zaczynają w końcu rozumieć, że kraj ten może podzielić się na część kurdyjską, która będzie destabilizować Turcję, oraz terytorium Państwa Islamskiego, które będzie destabilizować Irak, Jordanię i Arabię Saudyjską.

Sygnał dla Asada

Tworząc strefę zakazu lotów - którą można chronić za pomocą morskich systemów rakietowych - USA i ich partnerzy zademonstrowaliby Asadowi, że ich cierpliwość się wyczerpała i że są gotowi bronić Syryjczyków w Syrii. To oraz świadomość, że armia słabnie, a o nowych rekrutów coraz trudniej, zmusiłoby Asada do przemyślenia swojej przyszłości i zapewne skłoniło go, by usiadł do stołu negocjacji. W końcu w ciągu ostatnich czterech lat udało się na nim wymusić jakiekolwiek ustępstwo, kiedy przekonał się, że USA są gotowe podjąć interwencję wojskową w reakcji na użycie przez niego broni chemicznej.

Odbudowa Syrii potrwa dziesięciolecia, a przyszłe pokolenia będą poranione politycznie i psychologicznie przez obecne problemy - tak jak w Bośni, ale na znacznie większą skalę. Broń i pieniądze płynące od czterech lat do samozwańczych świętych bojowników podsycają płomień rewolucji, która może zmienić mapę Bliskiego Wschodu. Ale nie możemy po prostu spisać na straty milionów ludzi, którzy utknęli pomiędzy tymi siłami. Z przyczyn moralnych i strategicznych należy już teraz wprowadzić strefę zakazu lotów.

Anne-Marie Slaughter - była dyrektor ds. planowania polityki w Departamencie Stanu USA (2009-2011) i dziekan Woodrow Wilson School of Public and International Affairs. Profesor stosunków politycznych i spraw międzynarodowych na Uniwersytecie Princeton.

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (114)