"Stop Russia now!". Rzecznik rządu o kulisach akcji. Wiemy, ile może kosztować
Premier Mateusz Morawiecki zainaugurował w sobotę akcję pod hasłem "Stop Russia now!". W jej ramach do różnych miast w Europie ruszą specjalne billboardy, obrazujące dramat wojny na Ukrainie. - Musimy zdać sobie sprawę, że czym dalej na zachód od granic ukraińskich, tym świadomość niebezpieczeństw jest niestety mniejsza. To wynika z braku doświadczeń historycznych dotyczących okupacji rosyjskich. Dlatego przypominanie o tym, wywieranie presji moralnej na społeczeństwa, na elity polityczno-biznesowe na Zachodzie jest ważne, aby o tym temacie nie zapominać - tłumaczył w programie "Tłit" Wirtualnej Polski rzecznik rządu Piotr Müller. Jak podkreślił, billboardy są tylko "pretekstem do tego, aby zrobić konferencję prasową w każdym z tych krajów z ambasadorem Polski i Ukrainy". - Bo to jest wspólna akcja. Równolegle do tego jest płatna akcja w mediach społecznościowych. To jest tak naprawdę serce tej akcji - wyjaśnił Müller. - Nie jest tak, jak u nas w Polsce, że to, co się dzieje w Ukrainie, jest głównym tematem w każdym kraju Europy Zachodniej. Niestety tak nie jest. Ten temat coraz bardziej schodzi na dalsze etapy - kontynuował. Jak przekazał rzecznik rządu, akcja jest realizowana przez Bank Gospodarstwa Krajowego, który "ma rachunki finansowe skierowane na rzecz pomocy osobom, które są poszkodowane przez konflikt zbrojny". - Co do kosztów nie jestem w stanie ad hoc powiedzieć. To na pewno nie jest mała kwota. Jeżeli chce się zrobić kampanię marketingową w kilkunastu krajach, to musi kosztować - powiedział Müller. Jak stwierdził, "na 100 proc." możemy liczyć koszty w kilku mln zł.