Stłukłeś słoik w popularnym dyskoncie? Sprawdź, czy naprawdę musisz za to zapłacić
Czy wiesz, że odpowiedzialność klienta za szkody w sklepie nie zawsze jest oczywista? W czasach, gdy półki w marketach takich jak Biedronka, Lidl, Dino czy Żabka uginają się od towarów, nietrudno o przypadkowe potrącenie słoika, zrzucenie butelki czy uszkodzenie delikatnego opakowania. Ale czy zawsze to właśnie klient musi sięgać do portfela?
Zakupy w popularnych sieciach jak Biedronka, Lidl, Dino czy Żabka to dla wielu z nas codzienność. W pośpiechu między półkami, z dzieckiem za rękę lub koszykiem pełnym produktów, nietrudno o wypadek – zrzucenie butelki, stłuczony słoik, uszkodzone opakowanie. I wtedy pojawia się pytanie: czy muszę za to zapłacić? Choć odpowiedź wydaje się oczywista, w rzeczywistości prawo przewiduje różne scenariusze – zależne od sytuacji, winy i... organizacji samego sklepu.
Kodeks cywilny a zniszczenie towaru w sklepie – co mówi prawo?
Zgodnie z art. 415 Kodeksu cywilnego, osoba, która wyrządza szkodę z własnej winy, ma obowiązek ją naprawić. To oznacza, że jeśli np. nieostrożnie wrzucisz jogurt do koszyka i przypadkiem go zgnieciesz, sklep może zażądać zapłaty. Inaczej jest jednak, gdy winę ponosi sam sprzedawca – bo produkty były źle ułożone, a alejki zbyt wąskie.
Co ważne – art. 546 KC nakłada na sprzedawcę obowiązek zapewnienia bezpiecznych i komfortowych warunków sprzedaży. Jeśli więc słoiki stały "jeden na drugim" lub na niestabilnej ekspozycji, to właśnie sklep może odpowiadać za ich zniszczenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zawrócił pod prąd. Nie wiedział, że jedzie policja
Małe dziecko strąciło towar? Odpowiedzialność bywa ograniczona
Jeśli szkody dokona dziecko poniżej 13. roku życia, przepisy są po stronie rodzica – ale nie zawsze. Według art. 426 KC małoletni nie ponosi odpowiedzialności cywilnej, a sklep może domagać się odszkodowania tylko wtedy, gdy opiekun faktycznie nie dopełnił obowiązku nadzoru.
Kiedy klient NIE musi płacić za szkodę?
- Gdy towar był ułożony niestabilnie (zbyt ciasno, zbyt wysoko),
- Gdy do uszkodzenia doszło przez złą organizację przestrzeni (śliskie podłogi, brak oznaczeń),
- Gdy produkt był wadliwy (np. nieszczelny słoik, kruchy karton),
- Gdy klient zachowywał należytą ostrożność, ale mimo to doszło do zdarzenia.
W razie sporu warto poprosić o wgląd w monitoring sklepu i sporządzić protokół zdarzenia. To może być kluczowe w rozstrzygnięciu winy.
Co w praktyce? Duży dyskont to nie to samo co mały sklepik
W dużych sieciach jak Biedronka, Lidl czy Dino, koszt drobnych zniszczeń jest często wkalkulowany w model biznesowy. W praktyce rzadziej domagają się zapłaty, szczególnie gdy sytuacja jest niejednoznaczna. Inaczej może być w małych, osiedlowych punktach sprzedaży – tam każda strata liczy się podwójnie, dlatego personel częściej oczekuje rekompensaty.
Celowe zniszczenie? Tu nie ma litości
Jeśli szkoda powstała z premedytacją, klient może odpowiadać nawet karnie. Gdy wartość zniszczeń przekracza 500 zł – w grę wchodzi art. 288 Kodeksu karnego. Mniejsza wartość? Wtedy zastosowanie ma art. 124 Kodeksu wykroczeń, który również przewiduje grzywny.
Jak się zachować, gdy coś zniszczysz w sklepie?
- Nie uciekaj – to tylko pogorszy sytuację.
- Zgłoś zdarzenie obsłudze, poproś o protokół.
- Zrób zdjęcie miejsca zdarzenia – może być przydatne.
- Poproś o nagranie z monitoringu – jeśli sprawa trafi dalej, będzie to dowód.
- Zachowaj paragon – nawet jeśli nie kupiłeś nic poza nieszczęsnym słoikiem.
Prawo nie mówi jednoznacznie: "Klient zawsze płaci". Kluczowe są okoliczności zdarzenia. Odpowiedzialność klienta za szkody w sklepie zależy od winy, ale też od tego, czy sklep spełnił obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa. W dobie przepisów o ochronie konsumenta, coraz więcej klientów świadomie korzysta ze swoich praw – i słusznie.
Źródła: Kobieta WP, Infor, Bezprawnik