Stephen Kazmierczak sprawcą wczorajszej masakry na amerykańskim uniwersytecie
Sprawcą strzelaniny na Uniwersytecie Northern Illinois w czwartek był 27-letni były student socjologii tej uczelni Stephen Kazmierczak - poinformowała miejscowa policja. Zabił on pięcioro studentów, zanim odebrał sobie życie.
Szef policji Donald Grady określił zabójcę jako "bardzo dobrego studenta", który w 2006 r. otrzymał nagrodę dziekana wydziału socjologii, na którym studiował. Wydawał się całkiem normalny - powiedział, dodając, że motywy jego czynu są na razie nieznane.
Kazmierczak nie był karany, ani aresztowany; nigdy też nie wykryto u niego zaburzeń psychicznych. Pozwoliło mu to bez trudu kupić broń palną. Trzy sztuki takiej broni nabył w poprzednią sobotę, a więc na pięć dni przed masakrą. Zdaniem władz wskazuje to, że planował masowe zabójstwo na co najmniej kilka dni wcześniej.
Sprawca, ubrany na czarno i w czarnej masce na twarzy, wszedł w czwartek na teren uniwersyteckiego kampusu i około godz. 15.15 zaczął strzelać do około 120 studentów zgromadzonych w jednej z sal na zajęciach z geologii.
Ze strzelby i pistoletu oddał 54 strzały, co najmniej raz przeładowując broń. Zabił pięciu studentów i ranił 17, po czym sam się zastrzelił. Studenci - świadkowie masakry opowiadają, że strzelał z wyrazem twarzy nie wyjawiającym żadnych uczuć.
Kazmierczak otrzymał bakalaureat (najniższy stopień naukowy w szkolnictwie anglosaskim, w Polsce odpowiednik licencjata) w NIU na wiosnę ub.r., a w obecnym roku akademickim studiował na Uniwersytecie Illinois w Urbana na studiach magisterskich. Studenci tej uczelni opowiadają, że w ostatnich tygodniach zachowywał się "dziwnie i nieobliczalnie".
Szef policji Grady powiedział na konferencji prasowej, że zabójca "brał leki", ale nie chciał ujawnić jakie. W grudniu NIU zamknięto na jeden dzień po otrzymaniu sygnałów, że uczelni grozi podobna tragedia, jak na Virginia Tech w kwietniu 2007 r., kiedy student tej szkoły, koreańskiego pochodzenia, zabił ponad 30 osób.
Zajęcia na NIU jednak wznowiono, kiedy po dochodzeniu uznano, że nie ma bezpośredniego zagrożenia.
Tomasz Zalewski