ŚwiatStaś i Nel nadal byliby w niebezpieczeństwie. Jest nadzieja na szczepionkę na malarię

Staś i Nel nadal byliby w niebezpieczeństwie. Jest nadzieja na szczepionkę na malarię

Małej Nel, bohaterce „W pustyni i w puszczy” zagubionej we wschodniej Afryce nawet dzisiaj groziłaby śmiertelnie niebezpieczna malaria. Minęło sto lat od premiery powieści Henryka Sienkiewicza, a dopiero teraz rozpoczynają się szczepienia, które mogą położyć kres jednej z najbardziej zabójczych chorób na świecie.

Staś i Nel nadal byliby w niebezpieczeństwie. Jest nadzieja na szczepionkę na malarię
Źródło zdjęć: © PAP
Jarosław Kociszewski

30.04.2017 | aktual.: 30.04.2017 12:09

- Panie – powtórzył – nazywam się Stanisław Tarkowski. - Ktoś, kogo bardzo kocham umiera właśnie na malarię. Czy ma pan chininę?
W ten sposób dzielny, młody Polak otrzymał od szwajcarskiego geografa bezcenne lekarstwo, które uratowało życie Nel Rawlison. Henryk Sienkiewicz umieścił tę scenę we wschodniej Afryce, gdzie codzienne ludzie umierają na malarię. Na początku roku choroba dotknęła abp Hebryka Hosera, który lata spędził na Czarnym Lądzie i nadal często tam wraca..

Chinina przestała już być skuteczna, ale wybór leków objawowych jest ograniczony. Chorych na malarię leczy się antybiotykami. Przez pewien czas cudownym środkiem zapobiegawczym wydawał się Lariam, ale powoduje tak poważne skutki uboczne, że brytyjska armia zabroniła stosowania go. Wśród żołnierzy zdarzały się przypadki depresji, ataków paniki i halucynacji. Były dowódca brytyjskiej armii Lord Dannatt przeprosił za stosowanie leku, który może mieć „katastroficzne skutki”. Część lekarzy nadal uważa, że ryzyko jest na tyle niewielkie, że warto w ten sposób zabezpieczyć się przed wyniszczającą chorobą.

Najpopularniejszym obecnie środkiem jest drogi Malarone. Lekarze twierdzą, że jest skuteczniejszy w Afryce niż w Azji, a podróżujący często zadają sobie pytanie, czy stosować go zapobiegawczo, czy uderzeniowo po pojawieniu się objawów choroby. Misjonarze, z którymi wielokrotnie rozmawiałem, tak długo mieszkają na obszarach malarycznych i tak często na chorobę zapadają, że stosują tę drugą metodę. Turystom i ludziom podróżującym na krócej lekarze stanowczo zalecają regularne zażywanie różowych tabletek przez cały czas pobytu.

Każdego roku umiera duże, polskie miasto

To wszystko tylko półśrodki. Malaria, na którą co roku zapada ponad 200 mln ludzi, a umiera ok. pół miliona – w większości dzieci – to choroba biednych. Chorują na nią przede wszystkim Afrykańczycy, Azjaci i mieszkańcy Amazonii, którzy w najlepszym wypadku mogą pozwolić sobie na moskitiery, czyli siatki chroniące przed komarami roznoszącymi niebezpieczne pierwotniaki.

Turystów stać na środki odstraszające owady i drogie tabletki. Kraje rozwinięte, takie jak Izrael czy Polska trwale poradziły sobie z tym problemem. Jednym z pierwszych, wielkich projektów syjonistów w Palestynie było osuszenie bagien malarycznych i przekształcenie ich w pola uprawne. Niewielu pielgrzymów jadących przez piękną, rolniczą Dolinę Jezreel w kierunku Nazaretu wie, że mija tereny, gdzie niespełna sto lat temu malaria była większym problemem niż konflikt między Żydami a Arabami.

Jeszcze rzadziej pamiętamy, że choroba nazywana zimnicą występowała też w Polsce. Ostanią epidemię tej choroby odnotowano w drugiej połowie lat 40. ubiegłego wieku i dopiero w 1968 r. WHO uznała nasz kraj za wolny od malarii.

Próbne szczepienia dają nadzieję

Cynicy uważają, że do tej pory nie stworzono skutecznej szczepionki zapobiegającej malarii tylko dlatego, że ludzi, którzy jej potrzebują zwyczajnie nie stać na taki luksus. Teraz ma się to zmienić. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) rozpoczyna pilotażowe szczepienia w Kenii, Ghanie i Malawi. W każdym kraju szczepionkę otrzyma przynajmniej 120 tys. dzieci w wieku od 5 do 17 miesięcy.

Pomimo tego, że komary i pierwotniaki są coraz bardziej odporne na leki i środki owadobójcze, WHO planuje zmniejszyć liczbę zgonów spowodowanych malarią o 90 proc. do 2030 r. Malaria towarzyszy ludziom od tysiącleci, a zdaniem prof. Kathryn Maitland zajmującej się dziecięcymi chorobami tropikalnymi, stanowi jeden z głównych czynników naturalnej selekcji ewolucyjnej wśród ludzi. „Wystarczy porównać tempo [prac nad lekiem na malarię] z postępem, jaki osiągnęliśmy w leczeniu HIV, czyli choroby, która ma tylko nieco ponad trzydzieści lat” – napisała prof. Maitland w The New England Journal of Medicine.

Pierwsza faza szczepień pilotażowych kosztować będzie 49 mln dolarów, a rachunek pokryje grupa kilku organizacji międzynarodowych. Całkowity koszt prac nad szczepionką nie jest znany, ale tylko kraje afrykańskie szacują, że co roku z powodu choroby ponoszą straty rzędu 12 mld dolarów, czyli pieniędzy na uporanie się z malarią powinny się znaleźć.

medycynaafrykamalaria
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)