Posada w KRUS za ciche poparcie? "To się w głowie nie mieści"
W KRUS posady zdobywają hurtowo nie tylko politycy PSL czy KO. W Lublinie znalazło się miejsce również dla radnego związanego z PiS. Jak przekonuje działacz partii Donalda Tuska, to cena za jego poparcie dla nowej koalicji w powiecie puławskim. - Myślałem, że się po prostu nawrócił, ale ostatnio dotarło do mnie, że to nawrócenie kosztuje posadę w KRUS - ironizuje działacz.
Tegoroczna zmiana władzy w powiecie puławskim była bardzo trudnym momentem dla polityków Prawa i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego rządziła tu od dwóch kadencji, a w tegorocznych wyborach także zdobyło największą liczbę mandatów: 12 z 23. Problem w tym, że jeden z radnych wybranych z listy PiS po wyborach zmienił front. Bogdan Krześniak z PiS dogadał się z radnymi KO i PSL, dzięki czemu władzę przejęła nowa koalicja.
PiS przegrywa na ostatniej prostej
Porażka PiS była tak niespodziewana, że jeden z polityków ugrupowania, który miał dostać dobrze płatny etat w zarządzie powiatu, dzień przed sesją zrezygnował ze swojego poprzedniego stanowiska - zastępcy dyrektora inspekcji handlowej w Lublinie. Jak się okazało, że pracy w powiecie nie będzie, to próbował wrócić do inspekcji, ale to mu się nie udało.
Nowej pracy szukała też była starosta z PiS Danuta Smaga. Z tej propozycji nie była do końca zadowolona, ale ostatecznie ją przyjęła i została dyrektorką podległego marszałkowi województwa z PiS Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym koło Puław.
Zajęcia po sześciu latach pracy w starostwie szukał także Leszek Gorgol. Lokalny polityk do 2014 roku należał do PO, ale potem jego drogi z partią Donalda Tuska się rozeszły. W wyborach samorządowych trzykrotnie startował już z list Prawa i Sprawiedliwości. W 2018 roku awansował i został wicestarostą. W 2020 roku, zaraz po wybuchu pandemii, zrobiło się o nim głośno, kiedy skrytykował restaurację, która chciała bezpłatnie przekazać posiłki lekarzom zmagającym się z koronawirusem. W mediach społecznościowych zarzucił, że to "korumpowanie pracowników" miejscowego szpitala.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od zachwytu po oburzenie. Zapytaliśmy Polaków o ocenę rządu Tuska
W ubiegłym roku na stanowisku wicestarosty puławskiego Gorgol zarobił 234 tys. zł. Po starcie z listy PiS udało mu się znowu wejść do rady powiatu, ale po zmianie władzy, zostałaby mu tylko skromna dieta radnego. I według ustaleń WP, pomocną rękę wyciągnęli do niego politycy PO. Od 1 października znalazł pracę w KRUS w Lublinie, gdzie został zastępcą kierownika.
Jak przekonuje informator WP, posada dla Leszka Gorgola to zabezpieczenie dla nowej koalicji w radzie powiatu. Bo obecna większość jest bardzo krucha i wynosi zaledwie 12 do 11. Wystarczy, że jedna osoba podniesie rękę inaczej i PiS może wrócić do władzy.
- On od jakiegoś czasu głosuje z nami, więc nie musimy się bać, że jak ktoś zachoruje, to nie można ważnej sprawy na sesję wrzucić, bo nastąpi mobilizacja i nie podejmiemy uchwały - mówi Wirtualnej Polsce jeden z lokalnych polityków PO.
- Myślałem, że się po prostu nawrócił, ale ostatnio dotarło do mnie, że to nawrócenie kosztuje posadę w KRUS-ie - ironizuje działacz.
I krytykuje takie podejście władz powiatowych Platformy Obywatelskiej, które miały stać za awansem. - Takie kunktatorstwo polityczne jest dla nas zabójcze, a dla naszego elektoratu demobilizujące. Jestem politykiem, ale pewne rzeczy w głowie mi się nie mieszczą. A poza tym, ja uważam, że to jest politycznie głupie. Nie sądzę, żeby ludzie takie sytuacje akceptowali - uważa.
KRUS podzielony politycznie
W lubelskim oddziale KRUS pracuje około 700 osób. Po przejęciu władzy przez nową koalicję odwołanych zostało około 20 kierowników nominowanych za czasów PiS. A na ich miejsce zostali przyjęci nowi. Prawie wszyscy są związani z PSL, PO lub Polską 2050.
Wśród nominacji politycznych związanych z nową ekipą znalazło się też miejsce dla samorządowca związanego z PiS. Dyrektor KRUS w Lublinie Mateusz Winiarski (PSL) przyznaje w rozmowie z WP, że Leszek Gorgol został zatrudniony od 1 października na stanowisku zastępcy kierownika Wydziału Prewencji, Rehabilitacji i Orzecznictwa Lekarskiego. Konkursu nie było.
- Odbywa się to zgodnie z ustawą z 2016 roku - tłumaczy dyrektor Mateusz Winiarski. - Leszek Gorgol przedstawił swoją ofertę pracy, mieliśmy wakat na tym miejscu, więc został powołany. Podczas rozmów z nim stwierdziłem, że będzie odpowiednią osobą. On jako członek zarządu powiatu puławskiego między innymi zajmował się podobną tematyką - dodaje.
Czy ktoś polecił Mateuszowi Winiarskiemu zatrudnienie Leszka Gorgola? Dyrektor lubelskiego oddziału KRUS zaprzecza. - Dla mnie legitymacja i poglądy polityczne nie są wyznacznikiem tego, czy ktoś wykonuje dobrze pracę, czy nie. Przede wszystkim liczy się merytoryka - przekonuje Winiarski.
Jak dodaje dyrektor, w KRUS odbywają się też nabory, ale na stanowiska niekierownicze. - Odkąd zostałem dyrektorem było już około 30 naborów - mówi Winiarski.
Leszek Gorgol nie chciał rozmawiać o swojej nowej pracy i w jaki sposób ją dostał. - Bez komentarza - uciął i się rozłączył. Nie odpowiedział na pytanie, czy obecnie należy lub należał do jakiejś partii politycznej.
Architekt awansu z prokuratorskimi zarzutami
Nasz informator z PO wskazuje, że architektami posady w KRUS dla radnego Leszka Gorgola są: szef powiatowych struktur partii Andrzej Ścibior i jego zastępca Robert Krzysztofik. Obaj zaprzeczają.
- Nie miałem z tym absolutnie nic wspólnego. Nie bardzo mnie interesuje historia pana Gorgola - ucina Andrzej Ścibior. - Nie słyszałem o tym jeszcze, więc ciężko mi to skomentować - przekonuje również Robert Krzysztofik.
Ten drugi sam również ma problemy. W grudniu ub. roku został zatrzymany przez policjantów, a następnie aresztowany przez sąd. Wraz z pięcioma innymi osobami jest podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej wyłudzającej środki z funduszy unijnych. Jak informowała wtedy prokuratura, chodzi o sprawę wyłudzenia środków z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w kwocie ponad 1 miliona złotych.
- Sprawa jest wielowątkowa i wykonywane są w niej czynności dowodowe, które z uwagi na dobro prowadzonego postępowania nie zostaną opisane w przedmiotowej odpowiedzi. W sprawie aktualnie występuje 5 podejrzanych osób. Jedna z osób przyznała się do popełnienia zarzucanych jej czynów, natomiast 4 osoby nie przyznały się - informuje WP prokurator Rafał Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Robert Krzysztofik (prosił o podawanie swoich pełnych danych osobowych) przekonuje w rozmowie z WP, że jest niewinny.
- Ta sprawa będzie trwała pięć lat. Jako księgowy, który rozliczał tą firmę, która ma mieć postawione zarzuty, jestem tam, że tak powiem, przyczepiony. Nikt nic ode mnie nie chce, oddali mi komputery, sprzęty itd. Pracuję, działam, jest domniemanie niewinności, ja uważam, że nic z tego nie będzie - mówi Krzysztofik. Dodaje, że jego zdaniem śledztwo było "nastawione politycznie".
Jak informuje prokuratura, po wyjściu z aresztu wobec wszystkich osób stosowane są środki zabezpieczające o charakterze wolnościowym, m.in. w postaci poręczenia majątkowego i zakazu kontaktowania się z ustalonymi osobami.
Mimo poważnych zarzutów na nim ciążących, Robert Krzysztofik nie usuwa się w cień, wręcz przeciwnie, aktywnie uczestniczy w życiu swojej partii. 12 października był na posiedzeniu Rady Krajowej PO, na której przemawiał Donald Tusk, a podczas obrad brylował m.in. fotografując się z posłem Michałem Krawczykiem.
Krzysztofika broni jego partyjny kolega. - Ta sprawa nie do końca jest dla mnie jasna i oczywista - ocenia Andrzej Ścibior. - Znam Roberta od wielu lat, wiem że to jest człowiek godny zaufania i nic się w tym względzie nie zmieniło - dodaje.
Przekonuje, że jeśli podczas najbliższych wyborów politycy PO zdecydują o zmianie, to wówczas Krzysztofik przestanie pełnić funkcję partyjną.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: