W Lublinie szukają chętnych na wojnę w Ukrainie. Byliśmy w centrum rekrutacji
- Wcześniej czy później i tak umrzemy. A śmierć na wojnie to nie jest najgorsza śmierć - mówi WP Dmytro Kuzmenko, nauczyciel fizyki, który w piątek odwiedził centrum rekrutacyjne legionu ukraińskiego w Lublinie. Rozważa wstąpienie do wojska, chociaż nie musi, bo nie jest objęty mobilizacją. Ale podobnych jemu chętnych do służby wojskowej na razie nie ma tu wielu.
- Kolejki do rekrutacji? Kto miał pojechać na wojnę, już pojechał - uśmiecha się Ukrainiec, który przyszedł w piątek coś załatwić w Konsulacie Ukrainy w Lublinie. To tutaj od 1 października ruszyło centrum rekrutacyjne do legionu ukraińskiego.
Ale mam szczęście, bo udaje się spotkać chętnego. Dmytro Kuzmenkę zaczepiam po wyjściu z pomieszczenia, gdzie wojskowi rekrutują Ukraińców gotowych pójść na wojnę w obronie kraju. Mężczyzna mówi mi, że do Polski przyjechał z żoną i trójką dzieci po wybuchu pełnoskalowej wojny w 2022 roku. W Polsce dotychczas pracował m.in. przy projekcie Ministerstwa Edukacji Mobilne Laboratoria Przyszłości. Jest nauczycielem fizyki, nostryfikował swój dyplom w Polsce i może podjąć pracę w swoim zawodzie.
- Przyszedłem dopytać, jak to wszystko wygląda. Wiem już, a teraz przeanalizuję tą informację i podejmę decyzję - mówi, zastrzegając, że nie podpisał jeszcze kontraktu. Podkreśla, że najbardziej martwi się o przyszłość swojej rodziny. To zaważy ostatecznie na tym, jaką decyzję podejmie. Dmytro zaznacza, że w Polsce jest w pełni legalnie, nie stosował żadnych zabiegów, aby wymigać się od służby. Państwo nie szuka go jako potencjalnego żołnierza, bo jest głową trzyosobowej rodziny, w związku z czym nie podlega mobilizacji.
Pytany o czy nie boi się jechać na Ukrainę, ze świadomością, że na wojnie można zginąć, odpowiada: - Ja boję się tylko o rodzinę, bo tak to nie. My jesteśmy dorosłymi ludźmi, wcześniej czy później i tak umrzemy. A śmierć na wojnie to nie jest najgorsza śmierć - mówi Dmytro Kuzmenko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wśród odwiedzających w piątek konsulat ukraiński Dmytro był wyjątkiem. Dwóch innych mężczyzn, z którymi rozmawiałem przyszło tu załatwiać inne sprawy.
- Chcę załatwić nowe dokumenty. Dla mnie w Ukrainie nie ma przyszłości. Nie mam po co tam wracać. Czy mogą mnie wezwać do wojska? Mogą. I nie wiem, co zrobię, jak zostanę wezwany - mówi mi 35-latek, od pięciu lat mieszkający w Polsce.
Siergiej przyjechał do Lublina z innej części Polski. Mieszka poza Ukrainą od czterech lat, jest monterem, rodzina została w ojczyźnie. W Lublinie ma do załatwienia coś ważnego, bo w położonym bliżej konsulacie we Wrocławiu trudno dostać numerek, żeby zostać przyjętym. Pytany o wojnę, odpowiada wprost: - Ja chcę jeszcze żyć - mówi 30-latek. To wiek poborowy, więc mężczyzna nie ma pewności, czy przy okazji wizyty w konsulacie nie zostanie wezwany do służby. - Nie wiem co się ze mną stanie, może wsadzą w kajdanki i zawiozą na front - kwituje.
Rekrutują żołnierzy od 1 października
Centrum rekrutacyjne do legionu ukraińskiego w Lublinie ruszyło 1 października. - Tak symbolicznie, bo to Dzień Obrońców i Obrończyń Ukrainy - tłumaczy w rozmowie z WP Oleh Kuts, konsul generalny Ukrainy w Lublinie.
Do piątku wpłynęło 138 aplikacji, które zostały złożone przez stronę internetową, a także 58 aplikacji złożonych przez konsulaty i ambasadę. Konsul przekonuje, że jest dużo telefonów. Są też osoby, które przychodzą zapytać osobiście. Każdy chętny przechodzi kilka etapów rekrutacji. Najpierw sprawdzane są jego dokumenty, potem odbywa się rozmowa i badanie przed komisją lekarską. Dopiero potem jest podpisywany kontrakt.
- Poszukiwani są wyłącznie obywatele Ukrainy w wieku poborowym, dobrym zdrowiu, chętni bronić państwa przed rosyjskim agresorem - wylicza Oleh Kuts. Wiek poborowy w Ukrainie to od 25 do 65 lat. - Ale mogą zgłaszać się także i chętni od 18 lat - dodaje.
Zanim rekruci trafią do Ukrainy, przejdą w Polsce szkolenie, dostaną też mundury. - Będą mieli również możliwość powrotu na rotację tutaj, do Polski. Albo do innego państwa europejskiego, z którego przyjechali. To może być dodatkowa zachęta dla tych, którzy jeszcze się wahają - zaznacza konsul.
Oleh Kuts podkreśla jak jego kraj jest wdzięczny Polsce, również za taką formę pomocy, jak możliwość rekrutowania żołnierzy i ich późniejsze szkolenie.
- Polska zawsze była i jest liderem we wsparciu Ukrainy. Od was nauczyłem się, że w niestandardowych czasach musimy działać niestandardowo. Taka rekrutacja to coś zupełnie nowego. Liczymy na to, że po pierwszym takim miejscu w Lublinie rozszerzy się to też na inne państwa Europy - dodaje konsul.
Centrum rekrutacyjne ukraińskiej armii w Lublinie jest czynne od godz. 9 do 17. Wniosek można też złożyć za pośrednictwem strony internetowej legion.army.gov.ua lub w innych polskich konsulatach i ambasadzie Ukrainy.
Na szkolenie jeszcze za mało chętnych
Sformowanie legionu ukraińskiego zapowiedzieli w lipcu w Warszawie premier Donald Tusk oraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Zgodnie z informacją podaną przez Ukraińców szkolenie rekrutów ma się odbywać na polskim poligonie. Ukraina ma zapewnić umundurowanie i logistykę, a Polska broń i sprzęt. Jednak pytany o szkolenie ukraińskich żołnierzy szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że dotychczas "liczba Ukraińców chętnych do wstąpienia w jego szeregi jest zbyt mała, aby Wojsko Polskie mogło przeprowadzić szkolenie".
- My jesteśmy w gotowości od początku września. Deklaracje ukraińskie były bardzo wysokie, że nawet jedna brygada może być z tego sformułowana, czyli kilka tysięcy osób. Nie ma tylu chętnych - podkreślił.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: