Starcie sędziów w KRS. PO chce odwołania wiceszefa Rady i polityka PiS
- Sędziowie stracili zaufanie do pana Leszka Mazura. Dlatego został on odwołany w demokratycznym i tajnym głosowaniu z funkcji przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa - mówi Wirtualnej Polsce Arkadiusz Mularczyk, poseł klubu PiS i wiceprzewodniczący KRS. Politycy PO złożyli w piątek wniosek o odwołanie Mularczyka z KRS.
15.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:29
"Pozbawienie funkcji Przewodniczącego KRS pana Leszka Mazura skutkuje uzyskaniem przez pana posła Arkadiusza Mularczyka najwyższej pozycji w hierarchii członków KRS. Stanowi to skrajne upolitycznienie organu, który powinien w sposób transparentny i niezależny zajmować się m.in. rozpatrywaniem kandydatur na stanowiska sędziów" - pisze we wniosku, z którego treścią zapoznała się WP, szef klubu Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk. Wniosek został skierowany do marszałek Sejmu Elżbiety Witek.
Przypomnijmy: w czwartek Krajowa Rada Sądownictwa niespodziewanie odwołała z funkcji swojego dotychczasowego przewodniczącego Leszka Mazura. Zadania rzecznika prasowego przestał również pełnić Maciej Mitera.
Wnioski o odwołanie sędziów Mazura i Mitery zostały złożone w KRS podczas niejawnej części posiedzenia. Reporter RMF FM Patryk Michalski spekulował, że może to być "zemsta" za ujawnienie protokołów komisji, które pokazały, jak niektórzy członkowie mieli - jak określały media - "drenować" budżet KRS.
Na wypłatę dodatkowych diet w ciągu pięciu miesięcy przeznaczono ponad 120 tys. zł. W sumie koszt tych posiedzeń miał wynieść 160 tys. zł, ale Leszek Mazur - jak podawały media - zablokował wypłatę 51 diet na kwotę ponad 49 tys.
"Do zmian personalnych w KRS doszło na tle informacji ujawnionych przez dziennikarzy, zgodnie z którymi członkowie KRS mogli otrzymywać podwójne wynagrodzenie poprzez przesuwanie posiedzeń komisji KRS na inny termin niż posiedzenia plenarne. Zwoływanie zdalnych posiedzeń wiązało się z wypłacaniem dodatkowego wynagrodzenia, co poświadczają dokumenty udostępnione przez przewodniczącego KRS w trybie przepisów ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej. W świetle ujawnionych protokołów członkowie KRS zarabiali na podwójnych dietach. W ten sposób pan poseł Arkadiusz Mularczyk mógł zarobić nawet 11,6 tys. zł, co należy ocenić jako wysoce haniebne” - pisze we wniosku do marszałek Sejmu szef klubu KO Cezary Tomczyk.
Wojna w KRS. "Sędziowie stracili zaufanie do Mazura"
Co na to sam zainteresowany? - Komisje KRS musiały zbierać się w czasach pandemii w formie zdalnej. Te posiedzenia nie były jawne, bo nie ma takich wymogów. Na tych posiedzeniach toczyła się normalna dyskusja na różne tematy związane z wymiarem sprawiedliwości. Protokoły z tych komisji nie były przez ich członków autoryzowane, zatwierdzane czy podpisywane. Dlatego miałem wątpliwości, czy w takim kształcie powinny być upublicznione - mówi Wirtualnej Polsce Arkadiusz Mularczyk.
Jak przypomina poseł klubu PiS i wiceprzewodniczący KRS, "przewodniczący Mazur stwierdził publicznie, że posiedzenia komisji generują dodatkowe koszty dla KRS".
- W posiedzeniach brali udział niemal wszyscy członkowie Rady, również senatorowie opozycji. Dziennikarze zwrócili się do przewodniczącego Mazura o udostępnienie protokołów i on te protokoły udostępnił. Bez zatwierdzania, bez wyjaśnienia żadnego kontekstu. Dowiedzieliśmy się o tym po fakcie. Sędziowie byli zdumieni. Uznałem, że sytuacja jest bez precedensu - tłumaczy Arkadiusz Mularczyk.
Jak dodaje poseł i wiceszef KRS: - Zwróciłem się do Biura Analiz Sejmowych z wnioskiem o zbadanie, czy te protokoły są informacją publiczną. Opinia była jednoznaczna: wszelkie notatki wewnętrzne, protokoły, które stanowią pewną formułę dochodzenia wewnętrznych organów KRS do pewnych decyzji, nie stanowią informacji publicznej. Opinia, którą wydał mi BAS, była jednoznaczna. Poinformowałem o tym pana przewodniczącego Mazura.
Jak podkreśla Mularczyk, członkiem KRS jest dopiero od roku. - Nie zabierałem głosu w tej sprawie. Ale wiem, że sędziowie od trzech lat mieli uwagi do przewodniczącego Mazura. Na posiedzeniu KRS odbyła się dyskusja między sędziami - mówi poseł PiS.
Mularczyk przyznaje też, że nie rozumie wniosku PO o jego odwołanie z KRS. - Na jakiej podstawie PO twierdzi, że w odwołaniu przewodniczącego KRS był mój udział? To jest niezrozumienie tego, w jakim trybie działa KRS. W KRS jest dwóch senatorów PO, którzy w żaden sposób nie kwestionowali procedury, jaka miała miejsce w czwartek 14 stycznia. W KRS są przedstawiciele różnych instytucji państwowych. Wniosek o odwołanie przewodniczącego Leszka Mazura złożyli sędziowie, którzy stwierdzili utratę zaufania do dotychczasowego przewodniczącego KRS. Tak ten wniosek był umotywowany. A głosowanie było tajne - mówi polityk PiS.
Po zamieszaniu z wyrzuceniem z KRS Leszka Mazura i Macieja Mitery, w mediach pojawiały się doniesienia, że Arkadiusz Mularczyk dąży do przejęcia funkcji przewodniczącego Rady. Czy to prawda?
- Absolutna bzdura. Dementuję to. Nie zabiegam i nie będę zabiegał o stanowisko przewodniczącego KRS. Ja jestem politykiem, a uważam, że przewodniczącym powinien być sędzia - mówi Wirtualnej Polsce poseł Mularczyk.
Konflikty w KRS trwają od dawna
W Krajowej Radzie Sądownictwa od dłuższego czasu trwają konflikty i - jak ujął to jeden z naszych rozmówców - "frakcyjne wojenki".
- Sędziowie prowadzą w KRS swoją politykę. Ona nie jest kontrolowana ani przez PiS, ani przez Ministerstwo Sprawiedliwości - słyszymy w obozie rządzącym.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że do zmian w KRS mają jednak dążyć sędziowie kojarzeni z Łukaszem Piebiakiem, sędzią i byłym wiceministrem sprawiedliwości.
Warto przypomnieć, że nowa KRS została powołana głosami parlamentarzystów klubu PiS, a zmiany w Radzie od początku odbywały się pod kontrolą resortu Zbigniewa Ziobry. Pokazały to także listy poparcia dla sędziów KRS, o których ujawnienie długo musiały starać się media.
Licząca 25 osób rada wskazuje prezydentowi, kogo powołać na sędziego, i ma wpływ na obsadę wszystkich sądów w kraju. W 2018 r. członków KRS wybrał Sejm głosami PiS i Kukiz'15. Dziś w Radzie zasiadają prezesi sądów z nominacji Zbigniewa Ziobry, byli pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości oraz sędziowie sympatyzujący z obozem rządzącym.