Stan wyjątkowy wydłużony? Kanthak: To odpowiedź na stan wyjątkowej głupoty
Do Sejmu trafił wniosek o przedłużenie stanu wyjątkowego o 60 dni. - Stan wyjątkowy był wprowadzany jako odpowiedź na stan wyjątkowej głupoty ze strony części opozycji, która próbowała wykorzystywać ten kryzys politycznie - tłumaczył w telewizyjnym wywiadzie Jan Kanthak, poseł Solidarnej Polski.
29.09.2021 20:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prezydent Andrzej Duda w środę zdecydował o podpisaniu wniosku o przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni w pasie przygranicznym z Białorusią. Teraz decyzję w tej sprawie podejmie Sejm.
Stan wyjątkowy wydłużony? Kanthak o "problemach wewnętrznych"
- Mamy granice dziurawą jak sito, a próbuje wprowadzić się mechanizmy, które pozwolą na przedłużenie stanu wyjątkowego, który, jak widać, nie chroni naszych granic - komentowała w środowym "Gościu Wydarzeń" posłanka KO Aleksandra Gajewska. - 400 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-białoruską, wykryto dopiero w niemieckiej Brandenburgii - argumentowała parlamentarzystka.
- Stan wyjątkowy nie był wprowadzany po to, aby zmniejszyć presję migracyjną ze strony Łukaszenki, bo nie mamy na to wpływu. Mamy wpływ na to, jak będziemy uszczelniali naszą granicę, zwiększając liczbę funkcjonariuszy czy budując zasieki - kontrował na antenie Polsat News Jan Kanthak, poseł Solidarnej Polski.
Jego zdaniem stan wyjątkowy "miał rozwiązać problem wewnętrzny". - Stan wyjątkowy był wprowadzany jako odpowiedź na stan wyjątkowej głupoty ze strony części opozycji, która próbowała wykorzystywać ten kryzys w sposób polityczny - tłumaczył polityk.
- Opozycja nie potrafi spojrzeć na sprawę propaństwowo, propolsko. (...) Mamy do czynienia z elementami wojny hybrydowej - dodał Kanthak.
Prowadzący Bogdan Rymanowski dopytywał, czy opozycja zamierza zagłosować za przedłużeniem stanu wyjątkowego. - Stan wyjątkowy wprowadzono, aby rząd posiadał monopol na przekazy medialne - odpowiedziała Gajewska.
- Nie mam zaufania do rządu. Gdyby działał odpowiedzialnie, zwróciłby się do instytucji unijnych, zaprosiłby do kraju Frontex, tak jak zrobiła to Litwa czy Łotwa - tłumaczyła posłanka KO, dodając, że rząd nie wykorzystał narzędzi, które ma do dyspozycji UE.
Kontrowersyjne zdjęcia na rządowej konferencji. Kanthak tłumaczy
W rozmowie poruszono również kwestię poniedziałkowej konferencji, na której szefowie MON i MSWiA zaprezentowali m.in. zdjęcia o charakterze pedofilskim i zoofilskim. Fotografie miały się znajdować w telefonach migrantów. Jak ujawnił we wtorek portal OKO.press, zdjęcia to stopklatki z archiwalnego nagrania sprzed lat.
- Te zdjęcia były ocenzurowane i odnosiły się do przekazywanych informacji. (...) Nikt nie powiedział, ze te informacje były związane z migrantami, tylko znajdowały się na telefonach i nośnikach tych osób, które próbowały przekroczyć granicę. Nikt normalny nie trzyma tego typu zdjęć na swoich nośnikach - tłumaczył w Polsat News poseł Kanthak.
- Wiceszef MSWiA Błażej Pobożny mówił w Radiu Zet, że to część osób była bohaterami tych zdjęć. To kto wprowadza dezinformację? - kontrowała Gajewska.
- To jest stanowisko przedstawiciela rządu i on to mówi mediom. Gdybyście państwo nie bali się pokazywać tego, co dzieje się na granicy, to media nie miałyby problemu, żeby to relacjonować - dodała posłanka KO.
Dziennikarz Polsat News zwrócił uwagę, że Litwa i Łotwa wprowadziły system specjalnych akredytacji dla mediów na granicy. - W Polsce każdy może być dziennikarzem. Dziennikarska legitymacja czy immunitet poselski nie sprawiają, że ktoś ma wiedzę geopolityczną i potrafi ocenić działania białoruskie działania - wyjaśniał Kanthak.
Zobacz także