Putin zdecydował się na drastyczny krok. "To zmienia sytuację"

Władimir Putin zdecydował się na drastyczny krok. W czterech obwodach Ukrainy rosyjski dyktator wprowadził stan wojenny. - To przede wszystkim ogromne obciążenia dla ludności ukraińskiej, która nadal mieszka na okupowanych terytoriach. To trochę tak jakby kompletnie ich ubezwłasnowolnić - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską gen. bryg. Stanisław Koziej, były szef BBN.

Stan wojenny na okupowanych terenach Ukrainy. Władimir Putin ma w tym konkretny cel
Stan wojenny na okupowanych terenach Ukrainy. Władimir Putin ma w tym konkretny cel
Źródło zdjęć: © TASS, Getty Images | Alexei Nikolsky
Marek Mikołajczyk

Po środowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, Władimir Putin podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego w obwodach chersońskim, zaporoskim, donieckim i ługańskim. To kolejny krok po przeprowadzonych we wrześniu pseudoreferendach oraz późniejszej aneksji przez Rosję tych terytoriów.

- Reżim kijowski, jak wiadomo, odmówił uznania woli i wyboru ludzi, odrzuca wszelkie propozycje negocjacji. Ostrzał trwa, cywile giną. Trwają prace nad rozwiązaniem zakrojonych na szeroką skalę zadań w dziedzinie bezpieczeństwa i zapewnieniem Rosji niezawodnej przyszłości - argumentował swoją decyzję Władimir Putin w kłamliwym przemówieniu.

Dekret Putina oficjalnie obowiązywać będzie od czwartku. Na jego mocy rosyjskie wojsko ma m.in. "zwiększyć ochronę obiektów infrastrukturalnych", "wprowadzić specjalny reżim wjazdu i wyjazdu z terytorium", "ograniczyć swobodę przemieszczania się". Rosjanie mogą również "czasowo przesiedlać mieszkańców" i mobilizować ich do "realizacji zadań na potrzeby Sił Zbrojnych Rosji".

Na reakcję Kijowa nie trzeba było długo czekać. Mychajło Podolak - doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego - ocenił, że z punktu widzenia Ukrainy wprowadzenie przez Rosję stanu wojennego "niczego nie zmienia". "Kontynuujemy wyzwalanie i wysiedlanie naszych terytoriów" - podkreślił ukraiński polityk.

Putin wprowadza stan wojenny. "Będą wykorzystywać miejscową ludność"

O znaczenie decyzji Władimira Putina Wirtualna Polska zapytała gen. bryg. Stanisława Kozieja, profesora nauk wojskowych, byłego wiceministra obrony narodowej, w latach 2010-2015 szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

- Wprowadzenie przez Rosję stanu wojennego na anektowanych terenach trochę jednak zmienia sytuację. To przede wszystkim ogromne obciążenia dla ludności ukraińskiej, która nadal mieszka na okupowanych terytoriach. To trochę tak, jakby ich kompletnie ubezwłasnowolnić. Stan wojenny ułatwia Rosjanom organizowanie obrony przed ukraińską kontrofensywą - mogą wykorzystywać miejscową ludność do budowania umocnień, przeprowadzania poszczególnych akcji i wzmacniania armii poprzez angażowanie i mobilizowanie ich w bezpośrednią walkę - ocenia były wojskowy w rozmowie z WP.

Jak wskazuje gen. bryg. Koziej, Władimir Putin przygotowuje różne możliwości działania na anektowanych terytoriach. - Tworzy dodatkowe instrumenty represji, aby zwalczać partyzantkę i inne ruchy oporu. To także sygnał, że rosyjski przywódca będzie koncentrował swoją uwagę właśnie na tych terenach w pełnym wymiarze wojskowym, politycznym i administracyjnym - tłumaczy rozmówca WP.

Jak zauważyła w mediach społecznościowych dr hab. Agnieszka Legucka, analityczka ds. rosyjskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, na okupowanych terenach "życie ludzi stanie się jeszcze większym koszmarem".

- Zgadzam się. Obywatele, którzy zamieszkują okupowane tereny, zostaną pozbawieniu całkowicie jakichkolwiek praw obywatelskich. Zakaz zgromadzeń, zakaz zrzeszania się, zakaz jakichś publicznych krytyk, obowiązek świadczenia usług na rzecz wojska, obowiązek świadczeń rzeczowych. Rosjanie będą zabierać miejscowym wszelkie potrzebne rzeczy - przede wszystkim samochody, ale także inne kosztowności - wskazuje rozmówca WP.

W opinii gen. bryg. Stanisława Kozieja wprowadzenie stanu wojennego w czterech obwodach Ukrainy pokazuje, że dotychczasowa strategia Rosjan była mało skuteczna. - Kontrofensywa ukraińska nadal postępuje, mimo że rosyjskie wojska posuwają się do różnych działań, w tym m.in. zmasowanych bombardowań dużych miast. Putin widzi, że jego taktyka, którą zastosował w ostatnich dniach, nie przynosi żadnych efektów, więc musiał podjąć kolejne nadzwyczajne kroki - mówi w rozmowie z WP.

- Nie spodziewam się jednak operacji ofensywnych po stronie Rosji. Będą to raczej działania, które ułatwią im organizowanie obrony na zajętych terytoriach i silniejsze wprowadzenie kontroli nad społeczeństwem - dodaje były szef BBN.

Jak tłumaczy, kolejne działania Rosji prawdopodobnie nie zatrzymają postępującej ukraińskiej kontrofensywy. - Spodziewam się, że do zimy Ukraińcom uda się wypchnąć Rosjan z przyczółka chersońskiego i wejdą na linię rzeki Dniepr. Później może być trudniej, bo zima nie jest dogodnym czasem do prowadzenia operacji na większą skalę - wskazuje były wojskowy.

- Ale ja bym się nie zdziwił, gdyby Ukraińcy zaskoczyli Rosjan i przeszli do ofensywy zimowej. Kijów do tej pory już wielokrotnie pokazywał, że potrafi działać z zaskoczenia. Takim ruchem mogłaby być np. ofensywa w kierunku Melitopola albo Mariupola. I powiem szczerze - nie będę zaskoczony, jeśli taki scenariusz się ziści - podsumowuje gen. bryg. Koziej w rozmowie z WP.

Rozmawiał Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina
Wybrane dla Ciebie