Śmierć dla każdego
Kondycję psychiczną więźniów politycznych pogarszało dodatkowo przeświadczenie o znalezieniu się w beznadziejnym położeniu. Z cel regularnie zabierano kolejnych skazanych z wyrokami śmierci, które wykonywano na miejscu. Tylko w więzieniu na warszawskim Mokotowie zginęło tak 600 osób, wielu pozostałych nie przeżyło morderczych przesłuchań. Jedną z ofiar procesów była Danuta Siedzikówna, sanitariuszka z AK znana pod pseudonimem "Inka". Mimo tortur i ciężkich przesłuchań nie złożyła zeznań obciążających innych partyzantów. Została skazana na śmierć, rozstrzelano ją 28 sierpnia 1946 roku w Gdańsku, na 6 dni przed 18 urodzinami.
Rolę sędziów i katów, uprawnionych do skazywania na śmierć i natychmiastowego wykonywania wyroków, zaraz po zakończeniu II wojny światowej, pełnili również dowódcy wojskowi walczący z partyzantami. - W maju 1945 roku marszałek Rola-Żymierski skierował przeciwko oddziałom podziemia oddziały Ludowego Wojska Polskiego, a Naczelny Prokurator Wojskowy, rozkazem z lipca roku 1945, upoważnił dowódców wojskowych grup operacyjnych do rozstrzeliwania ludzi na miejscu i z tych uprawnień oczywiście korzystano. Nie znamy liczby osób zabitych w wyniku owych pacyfikacji, obawiam się, że w chwili obecnej są już one niemożliwe do ustalenia - mówił w wywiadzie dla WP.PL dr Tomasz Łabuszewski, historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie (przeczytaj cały wywiad).
Na zdjęciu: prowadzone przez IPN ekshumacje ofiar terroru komunistycznego na tzw. Łączce na stołecznych Powązkach Wojskowych. Poszukiwani są m.in. gen. August Emil Fieldorf "Nil", rtm. Witold Pilecki i mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".
(mb/wp.pl)