PolskaStalinowska kołysanka Donalda T.

Stalinowska kołysanka Donalda T.


Celebryta zajmie się naszym zdrowiem, archeolog skarbem państwa. Filozof zreformuje sądy, ekonomista zbuduje stadiony. Drogami i koleją zajmie się politolog. O emerytury możemy być spokojni – przypilnuje ich lekarz. To nie scenariusz filmu Stanisława Barei, lecz skład polskiego rządu A.D. 2011. Rządu, którego skład służy tylko jednemu – umocnieniu pozycji premiera Donalda Tuska.

Stalinowska kołysanka Donalda T.
Źródło zdjęć: © PAP

22.11.2011 | aktual.: 22.11.2011 11:14

Rosną w Polsce domy
z czerwoniutkiej cegły.
Domy wznosi piekarz,
bo w tej pracy biegły.
Handel zagraniczny
rozwijają zduni.
Znają koniunktury
z gawędzeń babuni.

Tekst „Kołysanki stalinowskiej” Stanisława Staszewskiego stał się znów aktualny za sprawą premiera Donalda Tuska. W czasie, gdy w krajach europejskich powoływane są gabinety eksperckie, w nowym rządzie Tuska fachowców brak. To znaczy są – jednak premier skierował ich na inne odcinki, niż wynikałoby to z wykształcenia nowych ministrów. I tak – po psychiatrze Bogdanie Klichu, który w poprzedniej kadencji kierował Ministerstwem Obrony Narodowej, w obecnym gabinecie mamy doktora filozofii Jarosława Gowina na czele Ministerstwa Sprawiedliwości, doktor ekonomii Joannę Muchę na czele Ministerstwa Sportu, lekarza Władysława Kosiniaka-Kamysza na czele Ministerstwa Pracy. Ministrem zdrowia został Bartosz Arłukowicz. Lekarz pediatra, głównie jednak znany jako polityczny celebryta, potem partyjny skoczek. I właśnie polityczna droga nowych ministrów i gry wewnętrzne w PO były głównym motywem działań Donalda Tuska. Zacznijmy jednak od początku.

Porażka prezydenta

W ostatnich miesiącach w środowisku Platformy Obywatelskiej toczył się bardzo ostry konflikt o wpływy wewnątrz partii. Główny rywal Donalda Tuska – ówczesny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna – z jednej strony prowadził rozmowy z SLD, z drugiej – był inspiratorem powstania skupiającej rozłamowców z PiS partii Polska Jest Najważniejsza. W tym samym czasie powstał skrajnie lewacki, antyklerykalny ruch byłego polityka PO, Janusza Palikota. Prezydent Komorowski po cichu wspierał też skupiający prezydentów miast komitet wyborczy Obywatele do Senatu. Sukces ugrupowania miał umożliwić Bronisławowi Komorowskiemu wywieranie większego wpływu na politykę PO. Warto wspomnieć, że w otoczeniu prezydenta znajdują się przedstawiciele środowiska „Gazety Wyborczej” i dawnej Unii Wolności. Wszystkie te grupy – PJN, Ruch Palikota, ODS miały wpłynąć na gorszy wynik wyborczy PO. Plan był prosty – Platforma uzyskuje w wyborach wynik zbliżony do remisu z PiS, do gry wkracza prezydent. Powołany zostaje rząd PO, na którego czele
zamiast Tuska stanąłby Schetyna. Istnienie takiego planu potwierdził w wywiadzie dla jednego z tygodników Roman Giertych – były lider Ligi Polskich Rodzin, przyjaciel ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Projekt nie udał się – PO zdecydowanie wygrała wybory, koalicję stworzyła z PSL. Z projektów alternatywnych sukces odniósł jedynie Ruch Palikota, klęskę poniosły PJN i ODS. – Tusk mógł przystąpić do kontrataku – mówi poseł PO. – Zaczął od zemsty na konkurentach – dodaje nasz rozmówca.

Układanka Tuska

Największe upokorzenie przeżył niewątpliwie Grzegorz Schetyna. Były marszałek Sejmu i druga osoba w państwie musi zadowolić się mało znaczącą funkcją szefa komisji spraw zagranicznych. Do prezydium Sejmu zostali też przesunięci ministrowie Ewa Kopacz i Cezary Grabarczyk, lider tzw. spółdzielni, czyli frakcji przeciwnej Schetynie. Pomimo że Schetyna i Grabarczyk znaleźli się poza rządem, w gabinecie są ich ludzie. – W ten sposób de facto następuje rozbicie tych frakcji, szczególnie środowiska Schetyny – mówi polityk PO. Skład rządu wybrał osobiście Donald Tusk. Największe zaskoczenie wzbudziło powołanie Jarosława Gowina na stanowisko ministra sprawiedliwości. Gowin to do tej pory jeden z największych oponentów premiera i otwartych krytyków rządu poprzedniej kadencji, zwłaszcza ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. To pierwszy po 1989 r. minister sprawiedliwości, który nie ma wykształcenia prawniczego. Jest doktorem filozofii, autorem kilku książek na temat Kościoła katolickiego w Polsce. Nawet znany z
ostrożnych opinii poprzednik Gowina, Krzysztof Kwiatkowski, nie krył zaskoczenia, gdy dowiedział się, kto go zastąpi. – To nie jest resort, w którym można filozoficznie patrzeć na przebieg zdarzeń za oknem gabinetu – mówił dziennikarzom. Dlaczego więc premier zdecydował się na rezygnację z lubianego i fachowego ministra sprawiedliwości? Według naszych rozmówców w PO premier postawił na Gowina z kilku powodów. – Gowin grał w ostatnim czasie ze Schetyną, decyzja o nominacji skutecznie rozbija frakcję byłego marszałka Sejmu. Z kolei dymisją Kwiatkowskiego premier udobruchał Grabarczyka, który jest skonfliktowany z Krzyśkiem – mówi polityk PO. Innym powodem nominacji Gowina jest jego konserwatyzm. Nowy minister sprawiedliwości jest przeciwnikiem aborcji czy związków partnerskich. Gowin na czele resortu to ukłon w stronę konserwatywnej części elektoratu PO. Nominacja rozsierdziła za to fanatycznych lewaków z Ruchu Palikota. Sam lider formacji nazwał Gowina „agentem państwa kościelnego w Polsce”. Gestem premiera w
tę stronę jest jednak zapowiedź zmiany pełnomocnika ds. równego traktowania. Konserwatywną Elżbietę Radziszewską zastąpi Ewa Kozłowska-Rajewicz, której poglądy są bliskie radykałom z Ruchu Palikota. – To typowa taktyka Tuska – mówi poseł PO. Chodzi o stworzenie silnej partii, centrowej, o jak najszerszym spektrum. Z jednej strony konserwatysta Gowin, z drugiej lewicowa minister. Dzięki temu premier może zarówno lewicę, jak i PiS spychać do roli radykałów, sam zabierając elektorat centroprawicy i umiarkowanej lewicy – dodaje nasz rozmówca.

Bartek sobie świetnie poradzi

Gestem wobec lewicowych wyborców jest nominacja Bartosza Arłukowicza na ministra zdrowia. Jeszcze w tym roku ostro krytykował on rząd PO i minister Ewę Kopacz. Teraz będzie reformy byłej minister... realizować. I choć jeszcze niedawno, jako poseł SLD, mówił, że Ewa Kopacz to największy problem Platformy, jest nazywany przez panią marszałek „Bartkiem, który sobie świetnie poradzi”.

Kolejnym zaskoczeniem jest nominacja Joanny Muchy na stanowisko szefa resortu sportu i turystyki. Nowa minister oprócz urody może poszczycić się wykształceniem. Problem w tym, że tytuł doktora ekonomii specjalizującego się w tematyce służby zdrowia nie ma nic wspólnego ze sportem. Politycy opozycji żartują, że Muchę powołano, by ociepliła medialnie wizerunek szefa PZPN Grzegorza Laty podczas zbliżających się rozgrywek Euro 2012. Wybór Muchy zaskoczył nawet polityków PO. Jagna Marczułajtis przyznaje otwarcie, że w klubie jest wielu lepszych kandydatów na stanowisko ministra sportu. Premier Tusk ostrzegał dziennikarzy, aby uważali na nową minister, bo ma niebieski pas karate shotokan. I chociaż poza tym nie ma nic wspólnego ze sportem, to – jak sama zapewnia – szybko się uczy.

Tak czy owak, Sławek Nowak

Wykształcenia w swojej dziedzinie nie ma też nowy minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, Sławomir Nowak, który jest politologiem.

– Doskonale pamiętam, jak cztery lata temu wszyscy pytali, co Grabarczyk ma wspólnego z infrastrukturą – rzucił zapytany o nominacje Nowaka i Muchy były minister infrastruktury, adwokat Cezary Grabarczyk. Warto wspomnieć, że obecny wicemarszałek Sejmu był jednym z najbardziej krytykowanych ministrów, opozycja aż trzykrotnie starała się wyrzucić go z rządu. Nominacje Muchy i Nowaka to dowartościowanie „dworu” Tuska, czyli grupy działaczy PO najbardziej oddanych szefowi rządu. Nowak zasłynął m.in. stwierdzeniem, że premier jest „dotknięty przez Boga wielkim geniuszem”. Z kolei kolejna niespodzianka – mianowanie ministrem pracy 30-letniego Władysława Kosiniaka-Kamysza stanowi ukłon wobec peeselowskiego establishmentu. Najmłodszy członek rządu jest lekarzem, ale ma za to wpływowego ojca. Andrzej Kosiniak-Kamysz był ministrem zdrowia w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, twórcą KRUS, jest uważany za szarą eminencję w Polskim Stronnictwie Ludowym.

Wykształcenia ekonomicznego nie ma też Mikołaj Budzanowski, który w Ministerstwie Skarbu zastąpił Aleksandra Grada. W tym wypadku nominacja może mieć merytoryczne uzasadnienie – Budzanowski, historyk i archeolog, jest specjalistą w sprawie wydobycia gazu łupkowego, w resorcie pracuje od kilku lat.

(...)

Przemysław Harczuk , Katarzyna Pawlak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)