"Stachowiaka torturowano". Policjant na ławie oskarżonych?
Policjant, który kilkukrotnie poraził paralizatorem Igora Stachowiaka, powinien stanąć przed sądem - ocenił Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. W jego opinii, przymuszanie zatrzymanego do wykonywania poleceń było torturami.
07.06.2017 | aktual.: 07.06.2017 11:23
"Takie przypadki zdarzają się w policji od lat"
Adam Bodnar, który był gościem Radia Zet, podkreślił równocześnie, że przypadki przekraczania uprawnień i pobić, które mogą być klasyfikowane jako tortury, zdarzają się w policji od lat. - Tych przypadków, stwierdzonych wyrokami sądowymi, mam na myśli tortur, mieliśmy pomiędzy rokiem 2008 a 2015 dwadzieścia dwa. Skazano za to trzydziestu czterech policjantów - powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich. Dodał, że w tego typu sprawach chodzi o dwie kwestie.
Pierwsza, jak wyjaśniał Bodnar, to sytuacje, w których niedoszkoleni funkcjonariusze przekraczają uprawnienia, używając środków, które nie są potrzebne. Jego zdaniem, przykładem tego jest pierwszy etap zatrzymania Stachowiaka, na Rynku we Wrocławiu.
Druga, to jak dodał Bodnar, wykorzystywanie przez policjantów siły fizycznej do poniżania, wymuszania zeznań, przyznania się do winy, obciążenia innych osób - czyli tortury. Zdaniem rzecznika, to właśnie miało miejsce już na komisariacie.
"Zabrakło determinacji i wnikliwości"
- Jeżeli są problemy z zatrzymaniem, to policja ma cały szereg środków, które są mniej dolegliwe niż paralizator - powiedział Bodnar.
Ocenił też, że policjant, który używał wobec Stachowiaka paralizatora, powinien się znaleźć na ławie oskarżonych. Bodnar dodał, że sądzi, iż tak się stanie. Z kolei pozostali policjanci, którzy byli na miejscu, powinni, zdaniem rzecznika, zostać zawieszeni. - Tu jest taka sytuacja, że te osoby przez wiele miesięcy nie ujawniały, co się stało. A przecież przyglądały się temu, brały bierny udział w tym, co się na komisariacie działo - ocenił.
Bodnar stwierdził, że przy wyjaśnianiu śmierci Stachowiaka zabrakło determinacji i wnikliwości. W jego ocenie, w tym przypadku największa odpowiedzialność leżała po stronie Komendy Głównej Policji. Rzecznik RPO podkreślił, że samo przekazanie materiałów prokuraturze nie wystarczało.
W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
Stachowiak w połowie maja ubiegłego roku został zatrzymany (przez przypadek, bo pomylił się policjantom z osobą poszukiwaną) na wrocławskim Rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju tego roku reportażu w TVN24, gdzie między innymi pokazano zapis z kamery paralizatora.
Źródło: WP, Radio Zet, PAP