PolskaSprzedaż leków: potrzebne sejmowe lobby

Sprzedaż leków: potrzebne sejmowe lobby

- Sprzedaż leków to nie handel cukierkami. To są poważne substancje chemiczne, a ich przedawkowanie powoduje czasem nieodwracalne skutki - mówi mgr farm. Małgorzata Hanik z Apteki pod Jarzębinami w Krakowie w Nowej Hucie. To głos środowiska farmaceutycznego w dyskusji o sprzedaży leków poza apteką.

Sprzedaż leków: potrzebne sejmowe lobby
Źródło zdjęć: © Shutterstock

Leki powinny zniknąć z wszystkich innych miejsc poza aptekami? Ze sklepów, marketów, stacji benzynowych, kiosków, automatów w galeriach handlowych?

Zdecydowanie tak, wszystkie leki powinny być dostępne jedynie w aptekach, bo leki to leki, nie cukierki. Nawet najbanalniejszy środek przeciwbólowy. Najlepszym dowodem na to, że to poważna sprawa, jest historia tabletek przeciwbólowych z krzyżykiem, które zniknęły z kiosków Ruchu i z aptek, bo były szkodliwe. Gdyby były dostępne tylko w aptekach, w których nie ograniczamy się tylko do transakcji, ale informujemy pacjentów – nie klientów – o ewentualnych skutkach ubocznych zażywania leku oraz problemów, które mogą być skutkiem ich zażywania, byłoby to zapewne znacznie bezpieczniejsze.

Może problem jest w tym, że zbyt chętnie sięgamy po leki, zamiast pójść do lekarza, gdy czujemy się źle?

Problemem są reklamy leków, które przekonują pacjentów, że są one całkowicie bezpieczne. Mojej koleżance przydarzyła się taka historia. Stała w kolejce w warzywniaku, gdzie również sprzedaje się dziś leki przeciwbólowe. Stojąca przed nią kobieta kupowała dwa leki z tą samą substancją czynną. Zapytała, czy ich jednoczesne zażywanie nie jest przypadkiem niebezpieczne, na co pani z warzywniaka stwierdziła, że obok stoi farmaceutka, więc niech ją zapyta. Moja koleżanka odpowiedziała, że udzieli wszelkich informacji, kiedy pacjentka przyjdzie do apteki, a w warzywniku niech odpowiada jego pracownica... My, farmaceuci, odbywamy mnóstwo szkoleń w ciągu roku po to, by wiedzieć o interakcjach między lekami, a gdy do sklepów wprowadza się leki, ekspedienci nie przechodzą żadnych szkoleń. Nawet czasem nie pamiętają nazw leków.

Materiały opatrunkowe, zwykłe plastry, też powinny być dostępne tylko w aptekach?

Plastrami raczej człowiek nie jest sobie w stanie krzywdy zrobić, choć są i przypadki, że nawet zaopatrzenie zwykłej rany jest dla pacjentów problemem. Był przypadek, gdy babcia owinęła dziecku skaleczony palec folią, którą przymocowała gumką. Doszło do nieodwracalnych zmian i palec trzeba było amputować. Historię tę nagłośnił nawet później jakiś serial.

Sądzi Pani, że uda się doprowadzić do tego, by leki wróciły do aptek, by znikły ze sprzedaży w innych miejscach?

Nie mam nawet nadziei, że tak się stanie. Sytuacja jest podobna do tej, z którą mieliśmy do czynienia, gdy postanowiono, że aptek nie muszą prowadzić aptekarze, wystarczy, by właściciel zatrudnił magistra farmacji. Dziś już wiadomo, że to nie było dobre rozwiązanie, ale tego też nie da się odwrócić. Myślę, że i w kwestii dostępności leków poza aptekami niczego nie da się już zrobić. Kilka lub kilkanaście miesięcy temu była na przykład korespondencja między środowiskiem aptekarskim a jedną z firm paliwowych. Oni atakowali nas, że nie rozumieją naszych wątpliwości co do sprzedaży leków na stacjach benzynowych. Środowisko farmaceutyczne odpowiadało, że w takim razie my powinniśmy handlować benzyną, przecież też potrafimy to robić równie dobrze jak oni. Apteki do sprzedaży leków muszą mieć specjalne pozwolenie, które kosztuje i wymaga wysokich kwalifikacji zawodowych. Oni nie!

Co wywołuje Pani największy protest, co Pani najbardziej przeszkadza w obecnej sytuacji? Czy są miejsca, w których sprzedaż leków szczególnie Panią martwi?

Sprzedaż leków wszędzie poza aptekami jest niebezpieczna, bo nikt nie ma nad nimi kontroli ani niezbędnej wiedzy, by cokolwiek doradzić lub z różnych przyczyn odradzić. A problem z lekami jest taki, że czasem nie szkodzą od razu, skutki uboczne odczuwalne są dopiero po jakimś czasie. Jeśli kilka razy dziennie przyjmuje się dwa lub trzy preparaty z jednakową substancją czynną, może dojść do uszkodzenia wątroby, nerek czy innych narządów. Ujawnić się to może po jakimś czasie i nawet lekarz nie będzie miał możliwości domyślenia się, że to konsekwencja wcześniejszego przedawkowania leków lub zdublowania dawek tej samej substancji chemicznej.

Może należałoby aktywniej walczyć z niekorzystnymi dla środowiska farmaceutów zmianami przepisów? Głośniej protestować, podkreślać negatywne skutki zażywania leków bez umiaru, bez kontroli ze strony farmaceuty bądź lekarza.

Pewnie tak, ale my, farmaceuci, nie mamy swojego lobby w sejmie i przez to nie jesteśmy w stanie przeforsować zmian przepisów, które są naszym zdaniem gwarantem bezpieczeństwa pacjentów. Nic się nie zmieni tak długo, aż ktoś w parlamencie nie zrozumie, że nasze postulaty mają uzasadnienie, że ich realizacja służyć będzie nie naszym interesom, ale bezpieczeństwu pacjentów.

Poczucie zagrożenia wynikające ze sprzedaży leków poza aptekami wywołało w pacjentach i farmaceutach potrzebę manifestowania swoich obaw w ramach akcji społecznej „Leki tylko z apteki". Jej celem jest uświadomienie społeczeństwu ryzyka związanego z zakupem leków w miejscach innych niż apteka oraz zmiana uregulowań prawnych w takim zakresie, który przywróci bezpieczną dystrybucję leków. Każdy może wyrazić swoje poparcie dla akcji, podpisując petycję znajdującą się na stronie: www.lekitylkozapteki.pl.Petycja zostanie przesłana do Prezydenta RP, Premiera RP oraz Marszałka Sejmu RP.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)