Sprzedawcy-patrioci sąsiadują z kebabem. Tak polski śledź żyje z ostrą baraniną
Robotnicy przy stoliku żują kebaby. Z lokalu dobiega turecka muzyka. Obok powiewa biało-czerwona flaga. To już polski sklep. W ofercie: śledzie, warzywa, owoce. Wszystko prawdziwie polskie. Oto dwa światy w budkach obok siebie.
Sąsiadują ze sobą sprzedawcy-patrioci i przybysze, którzy zawijają kebaby. Po jednej stronie kupić można tylko to, co polskie. Z paroma wyjątkami. A po drugiej stronie to, co przywędrowało do nas z daleka.
Patriotyczna kropelka
W tym sklepie nie ma po prostu pomidorów. Są polskie pomidory. Podobnie cukinia, czosnek, jabłka, ziemniaki. Nazwy wszystkich warzyw i owoców poprzedza kraj pochodzenia. Czyli zawsze Polska.
- Po pierwsze jesteśmy Chrześcijanami, a po drugie patriotami. Mamy obowiązek promować polskie produkty - tłumaczy pani Iwona, która stoi za ladą.
Otoczona gołąbkami i pierogami głosi, że obcy kapitał pochłonął nasze przedsiębiorstwa. My po prostu się im poddajemy. Dlatego jest coraz gorzej. - Pewnie jesteśmy tylko kropelką. Ale przynajmniej tak możemy protestować - oznajmia.
Mało tego, że sklep nazywa się: Polski Sklep. Nawet blaszana budka pomalowana jest w narodowe barwy. Na drzwiach widnieje naklejka ze skrzydłami husarii. Obok inna, która przypomina o święcie niepodległości.
- Ludzie deklarują, że są patriotami. Ale ich patriotyzm kończy się na bułce w Biedronce albo Lidlu - oburza się pani Iwona.
Ona sama miała okazję wyjechać na zarobek. Ale z niej nie skorzystała. Została, by wspierać polską gospodarkę. - Jeżeli my, Polacy, się nie ogarniemy i nie zaczniemy wybierać prawidłowo to będzie źle - przestrzega.
Co sprzedaje się najlepiej? Wiadomo, u niej tylko polskie. - Polskie wędliny, polskie warzywa, polskie przetwory, polskie ryby wędzone, polskie ciasta. To czołówka - mówi.
- Ale amerykańską coca-colę pani ma - zauważam.
- To w każdym sklepie jest - macha ręką pani Iwona. - Pan tutaj patrzy: pierogi. Nasze narodowe dobro!
Nie każdemu się podoba
Trudno nie zauważyć patriotycznego zacięcia tej blaszanej budki. Są tacy, którym się to podoba. Wchodzą i głośno mówią o swoim poparciu. - Ale zdarzają się komentarze lewackie - przyznaje ponuro pani Iwona.
Ale ludzie mogą sobie gadać, co chcą. Nie to jest utrapieniem pani Iwony. - Ci którzy są patriotami rozumieją, co ja mam na myśli - mówi. I nie przejmuje się krytyką.
Ma większe zmartwienia. - Gdyby to było jedyne źródło mojego utrzymania. to byłoby bardzo źle... - żali się. Większość jej zysku pochłaniają opłaty i podatki.
Pan Iwona mówi: chcę pracować uczciwie. Każdy artykuł skrupulatnie nabija na kasę. I przez swoją uczciwość musi cierpieć.
- To zamordyzm! - Wścieka się. - Tylko wie pan, nam kłody pod nogi, unicestwiają nas, a tam ulgi - dyskretnie pokazuje na sąsiadów. - Uchodźcy przyjeżdżają i są zwolnieni. Pan tam zapyta.
Tu polski jest tylko klient
Z budki obok bucha ciepłe powietrze i zapach pieczonego mięsa.. Przed ladą stoją dwa stoliki i plastikowe krzesła. Przy jednym z nich młody chłopak pochłania pochlapane sosem mięso. Za ladą uwija się obcokrajowiec.
To Hasan*, który do polski przyjechał półtora roku temu. Każdego dnia zwija dla wygłodniałych Polaków kilkadziesiąt kebabów.
- Dobrze mi się w Polsce żyje. Znacznie lepiej, niż w Indiach - mówi, ocierając z czoła pot.
Wyjechał, bo tam pracy nie było w ogóle. Poza tym żyć się nie da przez korupcję. - Ludzie przez korupcję giną. Tutaj o pracę łatwiej, stresu takiego nie ma - opowiada.
Problemy z Polakami? Raczej nie ma. Jakieś słowne przytyki się zdarzają To akurat norma. Jak zjeść przychodzą, to czasem tylko zapytają, skąd pochodzi.
No i właśnie. Problem to jest, ale z językiem. Zna słowa, których używa w pracy: kurczak, na cienkim, mieszany sos. Ciężko się tak dogadać gdzieś indziej.
Dziwi go jedno: przechodnie, którzy stają czasem przed budką. Wyciągają telefony i fotografują obie budki. Tak ich kontrast między nimi zadziwia.
Jednak obie budki żyją ze sobą w zgodzie. Hasan czasem wpadnie kupić coś polskiego w polskim sklepie. Iwona podrzuci do obcego kebaba polskie słodycze. - Takie dobre są... - wzdycha Hasan.
Bo grunt to zachować równowagę. I tak po kebabie można wstąpić na polskie ciasto. Wymiana kulturowa kwitnie między blaszanymi budkami.
Sprzedawcy-patrioci z przybyszami obok problemu nie mają. Zanosi się więc na to, że kebab nieprędko opuści polskiego śledzia za ścianą.
* Imię zostało zmienione
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
*Zobacz także: * Ten „polski” produkt wycofano z amerykańskich sklepów **