Sprzeczne wypowiedzi nt. wizyty senatorów USA w Polsce. Halicki: słowa Kempy wynikają z braku wiedzy. Czarnecki: Polska nie jest pępkiem świata
Nie każda wizyta amerykańskich senatorów w Polsce ma w swoim programie długą rozmowę z prezydentem. Była konieczność uspokojenia albo przynajmniej wyjaśnienia sytuacji - mówił w #dziejesienazywo Andrzej Halicki, pytany o sobotnie spotkanie Andrzeja Dudy z delegacją z USA. W ocenie Ryszarda Czarneckiego, sprawa Polski nie jest dla USA priorytetem. - Rozmowy z naszymi amerykańskimi sojusznikami dotyczyły głównie paktu NATO i jego szczytu. Myślę, że poruszono też kwestię światowego terroryzmu - tłumaczył.
W sobotę wieczorem prezydent spotkał się w Krakowie z delegacją amerykańskich senatorów. Andrzej Duda oświadczył, że tematem rozmów były kwestie bezpieczeństwa w Europie Środkowej i obecna sytuacja w tej dziedzinie. Senatorowie, według prezydenta, nie byli zainteresowani polskimi sprawami. Opozycja jest jednak przekonana, że wizyta amerykańskiej delegacji to m.in. wynik działań władz wokół Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem szefowej kancelarii premiera Beaty Kempy, opozycji chodzi o wywołanie interwencji międzynarodowej w sprawy polskie, co jest "skrajnie nieodpowiedzialne". - Kiedyś proszono o interwencje zbrojne. Czyli to jest taki nowy model czy charakter tej interwencji - mówiła Kempa w rozmowie z "Faktami".
- Kto kłamie? - pytał w #dziejesienazywo Jacek Żakowski. Andrzej Halicki (PO) słowa Kempy określił jako "niepożądane, wynikające z braku wiedzy". - Na pewno cel wizyty był związany z modernizacją armii, naszą bliską współpracą, ze szczytem NATO i wyzwaniami dotyczącymi regionu i świata - zaznaczył.
Według Ryszarda Czarneckiego (europoseł PiS), nie chodzi o kłamstwo, a o chronologię. - Pani minister mówiła przed wizytą, pan prezydent po, a więc wiedział, o czym były rozmowy - tłumaczył.
- To oczywiste, że rozmowy z naszymi amerykańskimi sojusznikami dotyczą głównie paktu NATO i jego szczytu. Myślę, że dotyczyły też światowego terroryzmu. Świat jest na zakręcie. Jeśli prezydent szóstego co do wielkości państwa UE poświęca dwie godziny na rozmowy z senatorami USA, to ja się nie dziwię, bo są to ludzie wpływowi - podkreślił. Dodał, że pamięta wizytę młodego, nieznanego wówczas, senatora Baracka Obamy w Izraelu. - Po dwóch latach został prezydentem USA - dodał.
Żakowski cytował artykuł "New York Timesa", według którego polskie władze przekroczyły czerwoną linię i potrzebna jest interwencja amerykańska. - [Interwencja - przyp.red.] jest potrzebna i nie jest tak, że każda wizyta senatorów ma w swoim programie długą rozmowę z prezydentem - zaznaczył Halicki. Jego zdaniem "świadomość przekroczenia linii jest po obu stronach, inaczej nie byłoby rozmowy Andrzeja Dudy z amerykańskimi senatorami". - Była konieczność uspokojenia albo przynajmniej wyjaśnienia tej sytuacji. Z drugiej strony jest głębokie zaniepokojenie w USA [sytuacją w Polsce - przyp.red.].
Czarnecki oświadczył, że dziś dla Europy priorytetem jest kryzys uchodźczy, a dla Ameryki - wybory. - To nie oznacza, że Polska nie budzi zainteresowania. Odwołam się do wypowiedzi śp. Kazimierza Dziewanowskiego, pierwszego ambasadora polskiego w USA po 1989 roku, który powiedział: Polska nie jest ani pępkiem świata, ani wyrostkiem robaczkowym. Nie jest tak, że politycy zachodni budzą się i pytają: co się dzieje w Warszawie. Ale też nie jest tak, że szósty kraj co do wielkości w UE nie budzi zainteresowania - tłumaczył.
Halicki podkreślał wagę sobotniego spotkania. - Warto takie spotkania na najwyższym szczeblu organizować. W dialogu budować relacje, a nie arogancko odrzucać te opinie. Dlatego, że jesteśmy w Europie, w sojuszach tkwi nasze bezpieczeństwo. Jeżeli będziemy aroganccy, wystawimy się na margines, może nawet poza rodzinę państw demokratycznych - przestrzegał.